Odżegnywanie się od liderki sondaży prezydenckich we Francji przez polskich polityków jest błędem.
Po rozmowie Marine Le Pen z dziennikarzami w Polsce zrobiło się głośno wokół zmanipulowanej wypowiedzi o tym, że liderka Frontu Narodowego chce do spółki z Kaczyńskim i Orbanem zdemontować Unię Europejską. Informacja zupełnie jak z Radia Erywań. Po pierwsze, kwestia demontażu UE jest raczej komentarzem polskiego dziennikarza niż rzeczywistym planem przedstawionym przez Le Pen, po drugie kandydatka Frontu stwierdza, że widzi pole do współpracy z Polską i Węgrami, nie planuje natomiast czynienia z Orbana i Kaczyńskiego wspólników w realizacji jej planów dotyczących Unii. Politycy PiS-u, w tym Jarosław Kaczyński, poczuli się jednak w obowiązku odciąć się do kandydatki na prezydenta Francji.
Demonizowanie Marine Le Pen w Polsce nie wydaje się jednak najlepszym pomysłem. Po zwycięstwie Andrzeja Dudy oraz Donalda Trumpa czy po Brexicie trudno dzisiaj z całą pewnością stwierdzić, że kandydatka Frontu Narodowego nie będzie następnym prezydentem Francji. A zaraz po wyborach prezydenckich we Francji odbędą się wybory parlamentarne. W obecnej sytuacji politycznej trudno będzie osiągnąć przewagę jednej partii. Front Narodowy może zdobyć silną pozycję. Nawet jeśli tzw. Front Republikański zatrzyma Marine Le Pen w drodze po władzę, to czy będzie w stanie rządzić Francją na tyle dobrze, żeby w kolejnych wyborach Front Narodowy nie wygrał w cuglach? Nie warto więc zrażać do siebie tak ważnej siły we francuskiej polityce.
Ugrupowania pokroju francuskiego Frontu Narodowego stają się coraz silniejsze w Europie. Największe szanse na zdobycie władzy ma partia we Włoszech, gdzie liderem sondaży jest eurosceptyczny Ruch Pięciu Gwiazd, który może wejść w koalicję z antyunijną Ligą Północną. W krajach takich jak Szwecja, Austria czy Holandia dominujące w sondażach partie eurosceptyczne spotykają się z niechęcią wszystkich innych sił politycznych. Tylko jakie efekty daje strategia izolacji nielubianych przez elity sił politycznych, pokazuje przykład Polski, w którym PiS przejął w końcu całą władzę. Prędzej czy później przyjdzie nam się dogadywać z premierem Wildersem, premierem Grillo czy prezydent Le Pen. I lepiej nie zrażać ich do siebie teraz, kiedy mają oni lepszą opinię o obecnej Polsce niż większość mainstreamowych polityków europejskich.
Kaczyńskiego i Le Pen naprawdę wiele różni. Tak jak wiele różni Kaczyńskiego i Merkel. Co nie znaczy, że na ewentualny wynik francuskich wyborów musimy się obrażać. Każdy kraj ma swoje interesy i jeżeli Francuzi uznają, że Front Narodowy najlepiej definiuje interesy Francji, będziemy musieli rozmawiać z jego politykami o kwestiach nas dzielących. Na pewno musimy jednak jako państwo dorosnąć i przestać widzieć rozwiązanie naszych problemów w innych krajach. Nie możemy widzieć rozwiązania kwestii bezrobocia w emigracji na zachód, rozwiązania problemu dystansu ekonomicznego do starej Europy w funduszach unijnych czy rozwiązania problemu bezpieczeństwa w brygadzie wojsk amerykańskich. Jeśli sami nie zadbamy o rozwiązanie naszych kłopotów, nie ma co liczyć, że przyjedzie do nas z Francji, Niemiec czy Ameryki bogaty wujek i całkowicie altruistycznie nam pomoże.