Czy Polska, pozostając w Europie „drugiej prędkości”, naprawdę dużo by straciła?
Jeśli jedziemy samochodem, lubimy często nadepnąć pedał gazu. Ale zbyt wysoka prędkość na drodze nie jest dobra. Przy wielkiej prędkości trudniej jest wyhamować samochód, lub opanować go, gdy napotkamy na drodze przeszkodę. Co więcej, jeśli nie do końca wiemy, gdzie jedziemy, przy wysokiej prędkości łatwo możemy zgubić ważny zjazd z autostrady. Dzisiaj do samochodu można porównać właśnie Unię Europejską. Cześć pasażerów mówi o zwiększeniu prędkości, niektórzy chcieliby się nawet przesiąść do osobnego, szybszego samochodu.
Trzymając się porównań samochodowych, ostatnie przyśpieszenie kosztowało Unię Europejską wpadnięcie w poślizg, z którego do dzisiaj nie umie wyjść. Niedługo po utworzeniu strefy euro doszło do takiego kryzysu gospodarczego, że niektóre kraje spotkały się ze spadkami PKB po raz pierwszy od II wojny światowej. Kiedy USA, od których zaczął się kryzys finansowy, wyszły już dawno na prostą, Europa dalej nie może poradzić sobie z kryzysem wspólnej waluty. Zadziałał negatywny efekt przyśpieszonej integracji. Kraje strefy euro, pozbawione możliwości prowadzenia własnej polityki, nie były w stanie odpowiedzieć na kryzys. A Europejski Bank Centralny okazał się organem zbyt ociężałym, aby go opanować. Jednocześnie EBC nie umiał pogodzić sprzecznych oczekiwań w kwestii polityki monetarnej ze strony państw strefy euro.
Problemem Unii Europejskiej jest też fakt, że nie bardzo wiadomo, dokąd ten „samochód” ma jechać. A więc zwiększanie prędkości może spowodować minięcie ważnego „zjazdu z autostrady”. Pogłębienie integracji (czyli sama jazda przed siebie) nie może być celem samym w sobie. Integracja europejska ma w swojej definicji wzmocnić nas w rywalizacji z USA i rodzącymi się potęgami Chin i Indii. Ale czy do osiągnięcia tego celu służyć ma właśnie centralizacja władzy na kontynencie? W poprzednich wiekach zwycięstwo w rywalizacji z cywilizacjami Chin czy islamu dało Europie raczej, właśnie brak jednego centrum politycznego i rywalizacja europejskich państw narodowych.
Ostatnią kwestią jest to, czy kierunek jazdy Europy pierwszej prędkości jest rzeczywiście tożsamy z kierunkiem, który powinna obrać Polska. Pogłębienie integracji w Unii większej prędkości wiązałoby się zapewne ze wspólnym budżetem, harmonizacją większości podatków, uwspólnotowieniem długów czy większą koordynacją polityki socjalnej. Czy chcielibyśmy w związku z tym płacić podatki takie jak Francuzi, spłacać długi Włochów i łożyć na niemieckich bezrobotnych imigrantów? Dodatkowo w założeniu koncepcji Europy dwóch prędkości Unia miałaby się pewnie podzielić wzdłuż granicy między zachodnią a środkową Europą. Ale to właśnie ta środkowa Europa notuje zdecydowanie szybszy wzrost gospodarczy niż jej zachodnia część. Więc kto byłby wtedy unią większej prędkości?