RewoŁucja

Po jej śmierci w Portugalii ogłoszono dzień żałoby narodowej. To dzięki niej świat usłyszał o Fatimie. Otrzymała misję specjalną: „Zostaniesz dłużej niż kuzyni, by opowiedzieć ludziom o ratunku dla świata”.

Od 12 lat listonosze w Coimbrze mają zdecydowanie mniej roboty. Przez pocztę w tym portugalskim mieście (połowa drogi między Lizboną a Porto) przeszło kilkadziesiąt tysięcy listów, które regularnie wychodziły zza krat miejscowego Karmelu. Ci, którzy myślą, że zamknięte za klauzurą mniszki nie mają bladego pojęcia o Bożym świecie, naprawdę nie wiedzą, co wygadują. Siostra Łucja dos Santos każdego dnia przez 57 lat życia w tutejszym klasztorze odpowiadała na listy spływające do klasztoru św. Teresy. Napisała i otrzymała ich aż 70 tys. To właśnie ta gigantyczna ilość korespondencji była powodem, dla którego diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego karmelitanki trwał tak długo i zakończył się dopiero teraz. Ruszył 13 lutego 2008 r. − 3 lata po śmierci wizjonerki. Otwarła go portugalska diecezja, na terenie której zmarła 98-letnia karmelitanka. Musiał zgodzić się na to sam Benedykt XVI, ponieważ prawo kościelne wymaga upływu co najmniej 5 lat od zgonu kandydata na ołtarze.

Pastwisko

Lucia dos Santos urodziła się 22 marca 1907 r. w Aljustrel. Była najmłodsza z siedmiorga dzieci Antonia dos Santos i Marii Rosy. W chwili objawień Maryjnych miała zaledwie 10 lat, a i tak była najstarsza z trojga dzieci, którym przez sześć miesięcy ukazywała się Maryja.

To był przełomowy rok dla katolików (niespodziewana interwencja z nieba) i bolszewików (krwawa, rewolucyjna rozprawa z białą Rosją). Rok objawienia życia i wtargnięcia do Europy przekleństwa „nowej nauki”, przed którą wyraźnie ostrzegała Maryja. Już wcześniej dzieci uczestniczyły w spotkaniach „nie z tej ziemi” i były przygotowywane na inwazję z nieba. „W dniach największego upału prowadziliśmy naszą trzodę w południe do domu, aby ją wyprowadzić znowu pod wieczór − siostra Łucja opowiadała o wydarzeniach poprzedzających Maryjne objawienia. − Popołudniowe godziny odpoczynku spędzaliśmy w cieniu drzew. Nagle zobaczyliśmy anioła przed nami: »Co robicie? Módlcie się! Módlcie się dużo! Serca Jezusa i Maryi chcą przez was okazać światu wiele miłosierdzia. Ofiarujcie bezustannie Największemu modlitwy i umartwienia«”.

W dniu pierwszego objawienia Maryi, 13 maja 1917 r., dzieci, które, w życiu nie wyściubiły nosów poza swą zabitą dechami wioskę, odmawiały uproszczoną wersję „Anioła Pańskiego”. Powtarzały jedynie trzykrotnie słowa: „Ave Maria, Santa Maria”. Więcej nie umiały. Gdy ujrzały piękną nieznajomą kobietę, zdumione zawołały: „Skąd Pani jest?”. „Jestem z nieba − usłyszały w odpowiedzi. − Przyszłam was prosić, abyście tu przychodzili przez sześć kolejnych miesięcy”.

Maryja zapytała dzieci, czy nie zechciałyby znosić cierpień za nawrócenie grzeszników. Zgodziły się. Potraktowały tę prośbę niezwykle poważnie. Po latach Łucja wspominała: „Bawiliśmy się, zbierając chwasty, które gdy się je ściska w rękach, wydają trzask. Hiacynta urwała niechcąco kilka pokrzyw, którymi się poparzyła. Czując ból, ścisnęła je jeszcze bardziej w rękach i powiedziała do nas: »Kolejne coś, aby czynić pokutę«. Od tej pory czasami chłostaliśmy się pokrzywami po nogach”.

W czerwcu w czasie drugiej rozmowy z Maryją Łucja usłyszała proroctwo dotyczące jej dalszych losów: „Ty zostaniesz tu przez pewien czas. Jezus chce posłużyć się tobą, aby ludzie mnie poznali i pokochali. Chciałabym ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca”. Ten „pewien czas” trwał 88 lat.

9 stycznia 1940 r. w jednym z listów siostra Łucja wspominała tę czerwcową rozmowę z Maryją: „»Więc ja zostanę tutaj sama?« – zapytałam smutna. »Nie, córko, ja cię nigdy nie opuszczę. Moje Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która cię zaprowadzi do nieba«”.

To właśnie Łucja usłyszała od Maryi, że 13 października 1917 r. zobaczy cud potwierdzający prawdziwość objawień. W ulewnym deszczu czekał na niego stutysięczny tłum. Avelino de Almeida, dziennikarz przepowiadający wielką medialną klapę i wyczuwający na kilometr, że cała ta akcja pachnie zabobonem, notował zdumiony: „Słońce przypomina srebrzysto-matowy dysk i można patrzeć prosto na nie bez żadnego wysiłku. Nie piecze ani nie oślepia. Ma się wrażenie, że właśnie dokonuje się zaćmienie. Na oczach zdumionych ludzi słońce zaczyna drgać; w sposób nigdy wcześniej nie oglądany i sprzeczny z prawami kosmosu porusza się gwałtownie i tańczy... Z piersi wiernych wyrwało się radosne: Hosanna”.

Proroctwo dotyczące losów wizjonerów rychło się wypełniło. Łucja pozostała sama. 4 kwietnia 1919 r. zmarł Franciszek („Była już noc, gdy się z nim pożegnałam: »Franciszku, do widzenia. Jeżeli odejdziesz do nieba tej nocy, pamiętaj, nie zapomnij o mnie. Czy słyszysz?«. »Nie zapomnę o tobie, nie. Bądź spokojna«.”). Niecały rok później odeszła Hiacynta („Serce się mi krajało. Długo mnie trzymała za szyję i płacząc, mówiła: »Nigdy się już nie zobaczymy. Już niedługo pójdę do nieba. Ty tu zostaniesz, aby ludziom powiedzieć, że Bóg chce zaprowadzić na świecie nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi. Kiedy nadejdzie czas, żeby o tym mówić, nie kryj się«”).

2 października 1926 r. Łucja rozpoczęła nowicjat w zgromadzeniu św. Doroty. Po czterech latach już w klasztorze czytała list pasterski D. José Correira da Silvy: „Możemy z całkowitą pewnością ogłosić, że widzenia dzieci w Cova da Iria, od 13 maja do 13 października 1917 r. w Fatimie w naszej diecezji, są godne wiary i oficjalnie zezwalamy na kult Matki Bożej Fatimskiej”.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Marcin Jakimowicz