Mohery to teraz pokolenie Michnika

„Protest studentów” pokazał, że młodzież akademicka nieszczególnie przejmuje się wściekłością koncesjonowanych autorytetów.

„Studenci przeciwko władzy” – czytamy w „Wyborczej” dzień po tym, jak młodzież uczelniana wyległa na ulice 11 miast Polski. Razem było to około 2 tysiące ludzi, w tym pułkownik Mazguła. Na jedno miasto wypada więc po 182 studentów i po 9 procent pułkownika Mazguły. Ponieważ w Polsce jest około półtora miliona studentów, wychodzi z tego, że protestował jeden na 750 studentów. I do tego jakiś ułamek Mazguły, ale już nie podejmuję się liczyć jaki. Można do tego doliczyć wsparcie moralne, udzielone przez uniwersytety trzeciego wieku, bo ponoć gdzieś powiewał transparent o takowym wsparciu informujący. Nie ma jednak podstaw do twierdzenia, że reprezentacja studentów trzeciego wieku była liczniejsza od reprezentacji studentów wieku pierwszego.

Tak wyglądają te miliony, które mieli wyprowadzić przeciw władzy Grzegorz Schetyna, Ryszard Petru czy inny Mateusz Kijowski. Zdaje się, że to już koniec koncepcji ratowania PO-lski za pomocą wzburzonej „ulicy”. Trudno sobie wyobrazić, co jeszcze miałoby się wydarzyć, żeby tonący w odmętach obciachu „obrońcy demokracji” zdołali poderwać do czynu znaczącą część społeczeństwa. Najwymowniej pokazują to sondaże poparcia: po niemal każdej akcji „totalnej opozycji” słupki rosną po stronie władzy, po stronie przeciwników spadają.

To, co stało się (a raczej się nie stało) z protestem studentów, musi być dla lewicowych luminarzy „postępu” szczególnie bolesne. Środowiska te od zawsze chciały się kojarzyć z młodością, z witalnością, z wyszczerzonymi w uśmiechu naturalnymi zębami. Przyszłość, rzutkość, giętkość – atrybuty młodego wieku miały być na zawsze przypisane środowisku lewych-gniewnych. Osoby starsze to były zawsze „moherowe berety”, niezdolne czegokolwiek zmienić na skalę społeczną. To klientela Radia Maryja, dość liczna wprawdzie, ale dająca się izolować i marginalizować.

Aż tu nagle na ulice wyszła straszna prawda: nie ma młodych. Im większe były manifestacje KOD, tym mocniej biło w oczy, że „moher” to teraz atrybut pokolenia i środowiska Adama Michnika. Nie ma już dżinsowych bohaterów ze styropianem w plecaku – są zgorzkniali emeryci, wściekli, że ktoś im podwędził władzę i „oddał Polskę gówniarzom”. I ci „gówniarze” teraz nie chcą wychodzić i protestować, choć gazeta tak ładnie prosiła. Zamiast tego siedzą nad tymi swoimi smartfonami czy ajfonami i produkują memy. Nie znają żadnych świętości, kpią z bohaterów, z autorytetów, za nic mają tych, co w pocie czoła budowali „Tenkraj”.

Zaplanowane „protesty studentów” były chyba ostatnią nadzieją sypiącego się Salonu. Młodzież studiująca to wszak narybek „inteligencji” – a monopol na zarządzanie inteligencją zawsze miał tenże Salon. To się skończyło. Nie dość, że protest okazał się śmiesznym proteścikiem, to jeszcze odcięły się od niego liczące się organizacje studenckie. Kompletna klapa, mówiąc wprost.

Nie wiadomo, jaka władza wyłoni się w przyszłości z tej młodzieży, która dziś lekceważy koncesjonowane „autorytety”. Jedno jest pewne – nie będzie to władza Salonu.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.