„Totalna opozycja” zakończyła swój protest bez żadnego zysku dla siebie. Smog też się rozwiewa.
Platforma Obywatelska „zawiesza” blokowanie mównicy sejmowej. Lepiej późno niż wcale. Dla wszystkich lepiej, ale najbardziej dla samej PO – bo kolejne dni takiego blokowania to kolejne spadki słupków poparcia. Już nawet najzawziętsi bojownicy sejmowego „majdanu” zorientowali się, że ludzi to po prostu wkurza.
Normalny człowiek natychmiast wyleciałby z pracy, gdyby tylko spróbował robić to, co przez wiele dni robiła część posłów. Ci ludzie przecież biorą grube pieniądze za pracę, a nie za zjadanie pasztetu wigilijnego na sali sejmowej, nie za śpiewanie głupawych piosenek i grzebanie w cudzych papierach, a tym bardziej nie za utrudnianie pracy innym.
Zapowiedź wniosku o odwołanie marszałka to wreszcie jakieś normalne działanie „totalnej opozycji”. Normalne – bo zgodne z zasadami. Oczywiście wniosek zostanie odrzucony, bo PiS ma w parlamencie większość, ale to wynik woli wyborców. Z pewnością to trudne doświadczenie dla kogoś, kto rządził przez dwie kadencje, ale jeśli się w grze bierze udział, to trzeba się z jej regułami zgodzić. Na tym polega demokracja.
– Pokazaliśmy, że jesteśmy opozycją, która potrafi silnie i mocno działać – powiedziała Małgorzata Kidawa-Błońska z PO chwilę po zakończeniu okupacji sali sejmowej. Buńczuczne deklaracje i podniesione czoło pani poseł nie zmienią prawdy, że to, co się stało, jest kompletną klęską opozycji zaangażowanej w blokowanie pracy Sejmu. Jeszcze dwa dni temu Grzegorz Schetyna twierdził, że ludzie PO nie zejdą z mównicy, bo nie po to tyle dni tam protestowali, żeby teraz to zakończyć. No piękna motywacja: będziemy głupio robić, bo już za długo to robimy, żebyśmy mieli ot tak przestać, bez jakiegoś zysku. A jednak tak się właśnie stało. „Totalna opozycja” zakończyła swój protest bez żadnego zysku dla siebie.
Po całej awanturze sytuacja w Polsce jest inna. PO straciła w opinii społecznej jako formacja, która protestuje bez jasnego wskazania, po co to robi. Nowoczesna skompromitowała się „protestem rotacyjnym” swojego szefa w ciepłych krajach i kłamstwami co do charakteru tej wycieczki. Po ujawnieniu faktur Mateusza Kijowskiego mocno stracił też KOD, co pokazała klapa manifestacji wieczorem 11 stycznia.
W Polsce powiało, mróz odpuścił i smog się też rozwiewa.
Franciszek Kucharczak Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.