Nie wydawajmy pochopnie sądów, zanim nie poznamy prawdy. Nienawiść ma to do siebie, że nakręca się bardzo szybko, ale trudno zatrzymać ją bez ofiar.
Po sylwestrowym zabójstwie 21-letniego Daniela w Ełku, którego sprawcami byli pochodzący z Afryki Północnej pracownicy baru z kebabem, w Ełku doszło do zamieszek (w których zaatakowano lokal prowadzony przez imigrantów), a w przestrzeni internetowej zaroiło się od gotowych osądów. Przeważają te, w których całą winą za zajście obarczani są imigranci, są jednak i takie, w których zabójcy są przedstawiani jako ofiary (sic!). Powstała czarno-biała mozaika, w której jedna strona ukazywana jest niemal jako męczennicy, a druga przybiera postać wcielonego zła.
Rzecz w tym, że na podstawie dostępnych w chwili obecnej faktów sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana i zdecydowanie więcej w niej odcieni szarości niż bieli (po którejkolwiek ze stron).
Z ustaleń prokuratury wynika, że zanim doszło do morderstwa, Polacy (wśród nich poszkodowany) weszli do baru - najprawdopodobniej pijani - i zabrali dwie butelki napoju, nie zapłaciwszy, po czym opuścili bar. Właściciel i kucharz (Algierczyk i Tunezyjczyk) wybiegli za nimi, chcąc ich zatrzymać. Wywiązała się bójka, w wyniku której 21-latek został zadźgany nożem, prawdopodobnie przez Tunezyjczyka.
Sprawa czarno-biała nie jest. Iskrę zapalną do bójki, która zakończyła się tragedią, najprawdopodobniej dali Polacy. To nie usprawiedliwia w żaden sposób niewspółmiernej odpowiedzi muzułmańskich (czy na pewno?) pracowników baru. Morderstwo za próbę kradzieży nie jest akceptowane nawet w krajach znacznie mniej cywilizowanych niż Polska. Tyle, że sprawcy śmierci Daniela zostali zatrzymani przez policję i już usłyszeli zarzuty zabójstwa. Tymczasem lokal został zaatakowany przez bandę rozszalałych z wściekłości Polaków, a w sieci roi się od jednoznacznych ocen: zły Arab, dobry Polak. Guzik prawda. Przynajmniej w tej sytuacji. A pojawiające się gdzieniegdzie próby zestawiania bójki w Ełku z zamachami terrorystycznymi są już absurdem sięgającym szczytów Himalajów.
Dobrze by było, żeby uczestnicy zamieszek w Ełku i ci, którzy sprawę widzą w czarno-białych barwach, zrobili sobie mały eksperyment myślowy, aby wyobrazili sobie, że do tego zdarzenia doszło np. w Harlow w Wielkiej Brytanii. Że do sklepu prowadzonego przez Polaków (którzy nieraz są atakowani słownie przez miejscowych Brytyjczyków) wpada dwóch młodych pijanych Anglików i kradnie dwie butelki coca-coli. Polscy pracownicy sklepu wybiegają za nimi i próbują ich zatrzymać. Jeden z nich, dla bezpieczeństwa, zabiera ze sobą nóż, ale w całym zamieszaniu i towarzyszących bójce emocjach śmiertelnie rani Anglika. Polaków szybko zatrzymuje policja, ale polskie sklepy i zamieszkane przez polskich imigrantów domy stają się celem ataków rozwścieczonego tłumu Anglików. Fajne? Sprawiedliwe? Naprawdę? Nie odbieralibyście tego jako ataków na tle narodowościowym? I serio dziwicie się, że po takich zajściach jak w Ełku część świata odbiera nas jako naród rasistów?
Drugą idiotyczną postawą, która - choć na mniejszą skalę, ale jednak - pojawia się w obiegu, jest próba przedstawiania zabójców Polaka jako ofiar polskiego rasizmu. Upraszczając - muzułmanie (?) z kebab-baru byli zaszczuci w środowisku zdominowanym przez polskich rasistów, dlatego zabójstwo polskiego złodzieja było prostą konsekwencją tego szczucia i miało charakter mechanizmu obronnego. W związku z tym odpowiedzialność sprawców jest znikoma. Ktoś nawet po wydarzeniach w Ełku organizuje marsz solidarności z muzułmanami!
Jedna i druga postawa nie ma nic wspólnego z trzeźwą oceną sytuacji, jedno i drugie stanowisko świadczy o tym, że w głowach tych, którzy je popierają, rządzą stereotypy, albo diabła - Araba, albo Polaka - rasisty. Ludzie kierujący się w tej sprawie rozumem czekają na dalsze działania policji i prokuratury, która przecież ujęła sprawców, a wymierzenie sprawiedliwości pozostawiają powołanym do tego organom. I nie generalizują, nie przylepiają etykietek całym społecznościom. Bo w normalnym świecie ponosi się odpowiedzialność osobiście, a nie zbiorowo. Gra w nienawiść rozkręca się bardzo łatwo. Zdecydowanie trudniej zakończyć tę grę bez ofiar.
Wojciech Teister Dziennikarz, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego” oraz kierownik działu „Nauka”. W „Gościu” od 2012 r. Studiował historię i teologię. Interesuje się zagadnieniami z zakresu historii, polityki, nauki, teologii i turystyki. Publikował m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Aletei”, „Stacji7”, „NaTemat.pl”, portalu „Biegigorskie.pl”. W wolnych chwilach organizator biegów górskich.