Przesłanie „Młodego papieża” sprowadza się do przedstawienia wizerunku Kościoła niemającego nic wspólnego z chrześcijaństwem. Serial jest tak naprawdę posuniętą do granic bluźnierstwa satyrą na Watykan.
Serial Paola Sorrentina, emitowany przez kodowaną stację HBO, obejrzała jak na razie ograniczona liczba widzów. Wzbudził on gorącą dyskusję, a pozytywne opinie na jego temat pojawiły się nawet w mediach prawicowych. Wydaje się, że autorzy tych tekstów nie obejrzeli całości i zauroczyli się fragmentami wypowiedzi bohatera serialu. Rzeczywiście mogą one spodobać się katolikom, ale tylko wyrwane z kontekstu. Zachwyt nie trwa długo, bo już pierwsze działania Piusa XIII wzbudzają niesmak i zażenowanie. Okazuje się, że Kościołowi ma przewodzić człowiek, który każe księdzu złamać tajemnicę spowiedzi. A to przecież tylko początek. Ten zwrot do przeszłości, jaki postuluje i przeprowadza serialowy Pius XIII, sprowadza się do przedstawienia posuniętej do absurdu konserwatywnej wizji Kościoła, a nawet wizji niemającej nic wspólnego z chrześcijaństwem. W nauczaniu Piusa XIII nie istnieją miłość bliźniego i miłosierdzie. Uważa się za następcę Jezusa, ale staje się tyranem. Papież odwraca się od ludzi, ma dla nich wyłącznie słowa potępienia. Czy na tym polega jego misja? Przecież kapłan ma być przewodnikiem i pośrednikiem wiernych. Ma jednoczyć swoją owczarnię. Czy jeżeli odwróci się od nich, jak w filmie Sorrentina, może tę misję wypełnić?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz