Ks. Drąg: Nie dorastamy do wizji Franciszka

Dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin zwraca uwagę, że na katechezy przedmałżeńskie przychodzą często analfabeci religijni, zupełnie niezainteresowani sprawami wiary. "Trzeba się zastanowić jak dotrzeć do takich ludzi" – podkreśla.

Wspomniana obawa duszpasterzy przed spotkaniem z małżeństwami wynika z niepewności co do interpretacji sprawy ewentualnej Komunii dla osób rozwiedzionych i żyjących w powtórnych związkach czy też z jakichś innych przyczyn?

– Trudno powiedzieć. Uczestniczyłem ostatnio w sympozjum w Leuven na temat "Amoris laetitia". Byli tam ludzie z kilkunastu krajów Europy, w tym mnóstwo świeckich. Wszyscy zauważyli jedno - pewne wyczekiwanie ze strony księży. Istnieje pewna nieufność, być może lęk, trudno powiedzieć. To moja własna ocena, ale też ocena niektórych małżeństw.

Zdarza się, że po przeczytaniu dokumentu do proboszcza przychodzą parafianie i proponują: "Proszę księdza, zróbmy coś!". A w odpowiedzi słyszą: "Nie, poczekajmy, może przyjdą jeszcze jakieś wskazania, może coś papież dopowie". A więc coś w rodzaju dystansu. To doświadczenie dotyczy nie tylko Polski, lecz i innych krajów.

Wskazuje Ksiądz, że w wielu diecezjach i parafiach widać już owoce papieskiej adhortacji, bowiem do prowadzenia katechez z narzeczonymi i małżeństwami zaproszono tam świeckich. Czego jeszcze potrzeba, by te przygotowania były naprawdę na miarę współczesnych wyzwań, przed jakimi stają młodzi ludzie?

– Mamy nasze Dyrektorium Duszpasterstwa Rodzin. To co mówił papież w adhortacji, my już mamy w formie struktur i działania. Na pewno potrzebna jest droga wiary. Nie chodzi o „instrukcję obsługi” małżeństwa, ale o to by dwoje ludzi, świadomych swoich własnych problemów, weszło w sakrament małżeństwa jako ważny element ich życia, wiary i świętości. Nie chodzi o „kursy”, lecz o spotkanie z przychodzącym Chrystusem.

Tu znowu Ojciec Święty liczy na dojrzałość kandydatów do małżeństwa, mówiąc: jestem przekonany, że jeżeli będziecie żyli z Chrystusem, to pokonacie każdy problem, będziecie umieli żyć radością wiary i się zbawicie. Ktoś powie, że to "genialne i proste", ale musimy zdać sobie sprawę z tego, że to jest trudne. Niestety, często na katechezy przedmałżeńskie przychodzą analfabeci religijni, którzy są tam, bo muszą i nie interesuje ich zupełnie życie wiary. Trzeba się zastanowić jak dotrzeć do takich ludzi.

Oczywiście zdarzają się też takie przypadki, kiedy młodzi przychodzą po sakramencie małżeństwa i chcą kontynuować kurs, rozwijać wiarę. Musimy przemyśleć co zrobić, by tych przypadków było coraz więcej.

W jednym z wystąpień chwalił Ksiądz akcentowanie w adhortacji indywidualnego podejścia do każdej rodziny, dodając, że będzie to wielkie wyzwanie dla duszpasterzy, bo "jeszcze wielu z nas nie zmieniło mentalności z tłumu, na małą wspólnotę i rodziny, które są w potrzebie". Widać jakieś zmiany mentalnościowe?

– Kiedy rozmawiam z młodymi księżmi, widać, że oni zaczynają to rozumieć. Widzą już, że w kościołach nie ma tłumów, rozumieją potrzebę większej troski o każde małżeństwo, o każdego człowieka. Spotykają się z małżeństwami i to jest bardzo cenne. Nie tylko w kościele przy konfesjonale, ale np. w domu, przy kolacji, czasem z grupą dwóch, trzech rodzin, które razem rozmawiają, modlą się.

To inicjatywa oddolna i nie opiera się na żadnym programie. Wynika z poczucia konieczności, ze strony kapłana jak i rodziny, że chcą być razem. To jest to, co podkreślał Jan Paweł II: że sakrament kapłaństwa i małżeństwa spotykają się i zazębiają ze sobą.

Przy tej okazji nawiązują się więzi, które później przekształcają się w relacje powiedzmy "profesjonalne", fajnie się zacieśniają, bo te rodziny proszą o kierownictwo duchowe, chrzest dla dziecka...

Myślę jednak, że trudno mówić o tym by nagle biskup powiedział: "Słuchajcie, zaczynamy nową erę naszej działalności duszpasterstwa rodzin, ale będzie to tylko działalność indywidualna". To nie poskutkuje. Widać, że wszelkiego rodzaju nakazy, duszpasterstwa indywidualnego, dopóki sam ksiądz nie jest o tym przekonany, po prostu się nie sprawdzają.

Myśli ksiądz, że można liczyć na przemianę mentalnościową małżeństw o różnym stażu, tak, by bardziej angażowały się w duszpasterstwo rodzin?

– To się zmienia, ponieważ rośnie świadomość małżeństw co do tego, co dzieje się wokół nich. Zdarza się, że przychodzą rodzice i mówią: "Proszę księdza, w szkole naszego dziecka znaleziono narkotyki. Nagle zdaliśmy sobie sprawę z tego, że my nic nie wiemy o naszym dziecku, że źle je wychowujemy. Chcielibyśmy dostać od księdza konkretną pomoc, żeby polepszyć nasze relacje małżeńskie i w ten sposób wpłynąć na zachowanie naszego dziecka".

To jest jeden z wielu schematów, ale zdarza się też że np. przychodzą do nas młodzi ojcowie, którzy mówią: "Nie mogę zostawić tego świata gorszym, niż go zastałem. Muszę coś zrobić dla moich dzieci. Niech ksiądz mi powie co" - takich sytuacji jest coraz więcej.

Ważne, by takie osoby trafiły na dobry grunt, na duszpasterza, który będzie otwarty na pomysły świeckich.

– Sygnały, o których mówiłem są pewnym znakiem czasu, pokazują, że coś się dzieje. Wcześniej wierni czekali na propozycje, dziś to oni przychodzą i mówią, ze mają pomysł, chcą coś zrobić.

To taka budząca się świadomość, że wokół jest wiele różnych zagrożeń, a pierwszą siłą przeciwdziałającą jest nasza wspólnota małżeńska, nasza dobra relacja z dziećmi. A wszystko to otoczone „kokonem” wiary i spotkania z Kościołem.

Piąty rozdział papieskiej adhortacji zatytułowany „Miłość, która staje się owocna” porusza kwestie przyjęcia nowego życia. W Polsce rodzina wielodzietna jest częściej postrzegana jako patologia niż wzór do naśladowania. Czy można to jakoś zmienić?

– Planowaliśmy zrobienie dużej kampanii medialnej na rzecz zmiany wizji rodziny wielodzietnej. Chcemy pokazać rodzinę wielodzietną jako coś dobrego. To jest pewien proces, nie da się tego zmienić w 2, 3 lata.

W Kościele często mówi się o zaletach dużej rodziny, natomiast myślę, że winą zarówno świeckich jak i kapłanów jest to, że nie potrafimy pokazać innym, że duża rodzina to fajna rzecz. Wstydzimy się do tego przyznać, zwłaszcza w relacji publicznej.

Potrzebne są działania na płaszczyźnie kościelnej, społecznej, ale i na poziomie samych rodzin, dających świadectwo. Jest to pewien projekt, o którym myślę. Szukamy funduszy, na kampanię, która pokaże radość z dużej rodziny i jej zalety.

***

Krajowy Ośrodek Duszpasterstwa Rodzin jest instytucją wykonawczą Rady ds. Rodziny KEP. Ośrodek zajmuje się na bieżąco koordynowaniem działań na rzecz rodziny w wymiarze duszpasterstwa rodzin. Co roku organizuje trzy sesje dla diecezjalnych duszpasterzy rodzin i diecezjalnych doradców życia rodzinnego oraz ogólnopolską Pielgrzymkę Małżeństw i Rodzin na Jasną Górę.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..