Dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin zwraca uwagę, że na katechezy przedmałżeńskie przychodzą często analfabeci religijni, zupełnie niezainteresowani sprawami wiary. "Trzeba się zastanowić jak dotrzeć do takich ludzi" – podkreśla.
Anna Rasińska, Tomasz Królak (KAI): Adhortacja "Amoris laetitia" wywołała w świecie spory rezonans; budzi kontrowersje w samym Kościele, czego dowodem jest choćby list czterech kardynałów do papieża Franciszka. W jakim kierunku potoczy się ta dyskusja?
Ks. Przemysław Drąg: – To na pewno bardzo trudne zagadnienie. Można zauważyć, że papież wciąż powtarza: odstąpmy od norm, od schematów, przestańmy działać wyłącznie w oparciu o sprawiedliwość legalną, zacznijmy docierać do sedna człowieka.
Papież cały czas zaprasza nas do czegoś, do czego my w Kościele nie jesteśmy chyba przyzwyczajeni, a co było mocne u jego początków, kiedy to Pan Jezus spotykał się z każdym twarzą w twarz. Myślę, że trochę to zatraciliśmy.
Sądzę, że jest to wielkie wyzwanie papieża, który mówi: zaufajmy człowiekowi, bo jeżeli on wierzy w Chrystusa, to nie będzie robił głupot, a nawet jeśli popełni jakiś grzech, to będzie wracał jako skruszony grzesznik, marnotrawny syn.
To jest tendencja, która zawsze w Kościele była, jest i będzie. Z jednej strony włożenie Kościoła w ramy prawne, ustawienia pewnych bramek, przez które albo wejdziesz, albo nie, a z drugiej strony "Kościół ducha", w którym mówimy, że wszystko wolno bylebyś tylko kochał.
Papież Franciszek idzie drogą środka mówiąc: normy, zasady - nie, ale liberalizm też nie. Szukamy tego co było na początku, kiedy Jezus Chrystus docierał do każdego człowieka bardzo indywidualnie. I mówił: mam dla ciebie pewien projekt twojego życia, zacznij mi wierzyć.
To bardzo trudne, bo musimy zmienić swoją mentalność, która przez jakieś XX wieków w Kościele istniała. Czyli z pewnego automatyzmu, wejść w bardzo indywidualne rozeznanie, towarzyszenie.
Czy myśli ksiądz, że kontrowersje, które powstały wokół tego zagadnienia przysłużą się Kościołowi, czy raczej Kościół osłabią?
– Trudno powiedzieć. Sam mam wiele obaw z tym związanych. Na przykład, czy w przypadku udzielania Komunii osobom rozwiedzionym, będziemy mieć jeszcze do czynienia z ważnymi małżeństwami. Czy osoby, które będą zawierały związek małżeński, nie będą dopuszczały w głowie, że jeżeli coś się nie uda, to będzie rozwód, później droga pokuty, pewien proces i w końcu Komunia święta.
Druga moja obawa: co z ludźmi, którzy w sposób heroiczny trwają w wierności małżeńskiej, mimo, że zostali zdradzeni i opuszczeni? Uczyliśmy ich, zachęcaliśmy do podjęcia bardzo trudnych wyrzeczeń. Teraz takie osoby mogą czuć się oszukane.
Dalej: czy będziemy umieli przyjąć osoby w związku niesakramentalnym bez grymasu starszego brata z przypowieści o synu marnotrawnym, bez poczucia wyższości.
Kolejna obawa dotyczy tego, czy jako spowiednicy jesteśmy na tyle dojrzali, by w procesie rozeznawania umieć rzeczywiście w pełni zrozumieć to, do czego zaprasza nas papież i Jezus Chrystus. Kiedy papież mówi o Komunii, podkreśla aspekt rozeznania, które ma prowadzić dana osoba z kapłanem, bo to spowiednik decyduje czy ktoś może przyjąć Komunię Świętą.
Widać zatem, że rozumie ksiądz czterech kardynałów, którzy napisali list do papieża Franciszka.
– Tak.
A czy sposób w jaki to zrobili jest właściwy? Czy to nie podważa zaufania do Kościoła i nie tworzy wrażenia jego pęknięcia?
– Z tego, co deklarowali kardynałowie, wcześniej dokument trafił jednak do papieża w poufnej formie. Myślę, że w dzisiejszych czasach patrzymy na Kościół w sposób nieco wyidealizowany, a przecież te kłótnie, które miały miejsce na soborach, to też jest historia Kościoła.
Spokojne zapytanie kardynałów to nic złego. Przecież mogą powiedzieć: Ojcze Święty, my nie rozumiemy, proszę nam to wyjaśnić. Problem polega na tym, że papież ma podejście inne: ja wam niczego nie wyjaśnię, to wy musicie dojść do pewnych wniosków.
To wysoka poprzeczka: ty masz wziąć odpowiedzialność za tego człowieka, ty masz go poprowadzić, do tego, by na drodze do Chrystusa poznał, co jest dla niego ważne.
Widać, że papież zachęca, by przejść pewną drogę rozeznania i w konkretnych sytuacjach zezwolić na Komunię świętą dla tych osób. To, co jest dla nas ciągle trudne, to brak instrukcji w jaki sposób możemy rozeznać. Adhortacja nie rozstrzyga nawet, czy można takiego rozgrzeszenia udzielić podczas jednej spowiedzi, czy ma to być pewien proces.a
To może budzić obawy, że w jednej diecezji biskup wyda pewne wskazówki i one będą trochę odmienne niż w innej diecezji. Jeżeli tak będzie, możemy mieć problem z "turystyką sakramentalną". Ufam, że Duch Święty prowadzi Franciszka, jednak to jest wizja, do której my wciąż nie dorastamy.
W czasie synodu zaproponowano, by stworzyć pewien zbiór zasad; drogę miłości, pokuty i wskazań - np. tyle lat po ślubie, dana droga nawrócenia obejmująca ileś spotkań... Ojciec Święty powiedział "nie". To jest ciekawe, że nawet gdy próbowano to jego zaproszenie ukonkretnić, wprowadzić pewien automat, papież mówi "nie".
Trzeba rozeznać - to jest słowo klucz - i w sumieniu podjąć współpracę z tym człowiekiem aby doprowadzić do momentu, kiedy jako spowiednik, w swoim sumieniu, będziesz mógł powiedzieć: tak, zezwalam na przyjęcie Komunii świętej, bo moim zdaniem twoje sumienie, twoje serce, jest na to gotowe.