Argument z szacunku do zmarłych, z bólu i niepewności rodzin przemawia dużo bardziej za ekshumacjami ofiar spod Smoleńska niż stwierdzenia prokuratorów czy urzędników państwowych, że takie jest prawo.
Ruszają ekshumacje 83 ofiar katastrofy smoleńskiej. Przez jednych wyczekiwane, a krytykowane przez innych. Prokuratorzy zajmujący się sprawą argumentowali, że przeprowadzenie szczegółowych badań szczątków ofiar katastrofy jest konieczne z co najmniej dwóch niezwykle istotnych powodów: po pierwsze są to praktycznie jedyne dowody (jakkolwiek okrutnie to brzmi) w sprawie katastrofy smoleńskiej, które Rosjanie zwrócili Polakom. Są poważne wątpliwości co do jakości ekspertyz przeprowadzonych przez rosyjskich biegłych tuż po katastrofie. Co więcej, strona rosyjska konsekwentnie odmawia prawa do przesłuchania ich przez polskich śledczych. Istnieją też uzasadnione obawy, że szczątki zostały pomieszane i tak naprawdę nie wiadomo, czy rodziny faktycznie pochowały swoich zmarłych, czy też w ich rodzinnych grobach spoczywają zupełnie inne osoby.
Tak konieczność ekshumacji argumentowała dziś na antenie RMF FM Marta Merta, wdowa po Tomaszu Mercie, podsekretarzu stanu w Ministerstwie Kultury. Trudno nie przyznać racji rodzinom, trudno nie przychylić się do ich nalegań, by dokładnie sprawdzić, czy na pewno szczątki zostały dobrze zidentyfikowane. Skoro po przeprowadzonych wcześniej ekshumacjach widać, że błędów było sporo, to sprawa jest warta zbadania.
I ten argument - z szacunku do zmarłych, z bólu i niepewności rodzin przemawia dużo bardziej niż stwierdzenia prokuratorów czy urzędników państwowych, że takie jest prawo i skoro jest domniemanie popełnienia przestępstwa, to ekshumować można.
Można, ale tu jestem bardzo bliski temu, co mówili na ten temat polscy biskupi: trzeba przede wszystkim kierować się wolą rodzin. Tu przecież nie chodzi tylko o - mówiąc brutalnie - badanie dowodów rzeczowych. Tu idzie o szacunek dla zmarłych, o pamięć i ból, które wiążą się z rozgrzebywaniem grobów i otwieraniem ran, które być może się już zabliźniły. Pytanie tylko, czy tak naprawdę jest.
Ekshumacje 83 ofiar mają trwać przez niemal rok. Wydaje się najrozsądniejszym takie ich prowadzenie, by zacząć od tych osób, których bliscy domagają się zweryfikowania tożsamości swoich zmarłych. W miarę postępów prac będziemy wiedzieli coraz więcej. Być może do potwierdzenia tożsamości tych ludzi, których ekshumacji rodziny sobie nie życzą, nie będzie potrzebne otwieranie ich grobów. A jeśli tak się nie zdarzy? Jeśliby było wiadomo, że jednak w grobie, nad którym stoją, nie leży ich ojciec, mąż, brat, żona, córka... Być może zmieni się opinia w tej kwestii. Jednak to rodziny powinny decydować w tej sprawie.
Faktem jest, że wszystkim w Polsce bardzo zależy na zbadaniu sprawy smoleńskiej. O tę prawdę trzeba walczyć, ale nie powinna to być walka, która dzieli Polaków, a tym bardziej - która rani. Trzeba pamiętać, że dla społeczeństwa 10 kwietnia to narodowa tragedia, a próba jej wyjaśnienia to priorytetowe śledztwo. Ale trzeba też mieć na uwadze, że dla konkretnych ludzi w tej katastrofie zginęli ich bliscy, a nie niezwykle istotne dowody w sprawie.
Więcej o ekshumacjach: