Jeszcze w tym roku może odbyć się ekshumacja ciała Tomasza Merty.
Taką informację przekazała na antenie RMF FM wdowa po Tomaszu Mercie, podsekretarzu stanu w Ministerstwie Kultury i Generalnym Konserwatorze Zabytków, który był jedną z ofiar katastrofy Tu-154 M 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem.
W rozmowie z Robertem Mazurkiem przyznała, że nie tylko nie protestowała przeciw ekshumacjom ofiar. Wręcz przeciwnie, sama domagała się potwierdzenia tożsamości swojego męża. Mówiła twardo, że chciałaby wiedzieć, kogo pochowała, ponieważ obecnie po dziewięciu ekshumacjach wiadomo, że jest 6 pomyłek co do tożsamości ofiar. "Jeżeli Tomek spoczywa w cudzym grobie, to ja nie uszanuję żadnego oporu przed otwieraniem grobu" - argumentowała.
Zaznaczyła, że przez długie lata miała wrażenie, że tylko rodziny domagają się odkrycia prawdy o tym, co zdarzyło się naprawdę pod Smoleńskiem i o godność ludzi, którzy tam zginęli. Nie zgadza się z opiniami rodzin, które są przeciwne ekshumacjom. Twierdzi, że jeśli ktoś chroni w grobie szczątki nie swojego męża, ale jej, to nie ma do tego prawa i dlatego ekshumacje powinny być przeprowadzone. Jej zdaniem niektóre rodziny zamknęły już za sobą rozdział pt "Smoleńsk" i odzyskali spokój. Przekonuje jednak, że minione lata dla niej i innych rodzin to nieustanna gehenna. Ekshumacje mogą być drogą do uzyskania spokoju dla tych rodzin, gdyż ciała ofiar to właściwie jedyny "materiał dowodowy", jaki obecnie strona polska jest w stanie zbadać
jad /RMF FM