Czy uratowanie od zagłady najpiękniejszego polskiego miasta to duża rzecz? Ona ma na koncie większe rzeczy.
11.11.2016 06:53 GOSC.PL
Jeśli największym polskim patriotą jest ten, kto najwięcej zrobił dla Polski, to wygląda na to, że tą osobą jest św. Faustyna. „Ojczyzno moja, ile ty mnie kosztujesz, nie ma dnia, w którym bym się nie modliła za ciebie” – napisała święta w „Dzienniczku”. Gdy przeciętny postchrześcijański katolik czyta coś takiego, myśli: Konkrety! Konkrety! Co z tego, że biedna kobieta zmarnowała dla Polski czas? I co my z tego mamy?
Konkrety? A jeśli się na przykład okaże, że dzięki temu jej „marnowaniu czasu” ocalał Kraków?
Faustyna pisze w Dzienniczku: „Pewnego dnia powiedział mi Jezus, że spuści karę na jedno miasto, które jest najpiękniejsze w Ojczyźnie naszej. Kara ta miała być [taka], jaką Bóg ukarał Sodomę i Gomorę”.
Odpowiedzią świętej była modlitwa. W jej trakcie Jezus poprosił Faustynę, aby przez siedem dni podczas Mszy ściśle się z Nim łączyła, ofiarując Jego krew i rany Ojcu niebieskiemu „na przebłaganie za grzechy miasta tego”. Zakonnica wykonała polecenie z całą żarliwością. „Siódmego dnia ujrzałam Jezusa w obłoku jasnym i zaczęłam prosić, ażeby Jezus spojrzał na miasto i na kraj nasz cały. Jezus spojrzał się łaskawie. Kiedy spostrzegłam życzliwość Jezusa, zaczęłam Go błagać o błogosławieństwo. – Wtem rzekł Jezus: Dla ciebie błogosławię krajowi całemu. I uczynił duży znak krzyża ręką nad Ojczyzną naszą” – czytamy w „Dzienniczku”.
Ile, jako naród, zawdzięczamy tej niepozornej kobiecie, dowiemy się z tamtej strony, ale już teraz możemy być pewni, że jest tego mnóstwo. I są to rzeczy dużo ważniejsze niż uratowanie Krakowa (przy założeniu, że o to miasto chodziło), bo nawet najwspanialsze miasto, jak każda rzecz materialna, i tak kiedyś przestanie istnieć – a ludzie nie przestaną. I właśnie ludziom Faustyna nieustannie wypraszała to, co najważniejsze: miłosierdzie Boże. Jeden Bóg wie, ilu swoją modlitwą i ofiarą wyszarpała sprzed bram piekła.
Rzecz jasna miłosierdzie Boże jest takie samo dla wszystkich, czyli nieograniczone, ale nam, Polakom, dano ten przywilej, że właśnie Polka została „sekretarką Bożego miłosierdzia”. I jako Polka codziennie modliła się za Polskę bardziej niż za jakikolwiek inny kraj, te modlitwy zaś nie pozostały bez poważnego wpływu na to, co się z nami działo i dzieje. Co znamienne, modliła się za nasz kraj na życzenie samego Jezusa: „Córko moja, żądam od ciebie modlitwy, modlitwy i jeszcze raz modlitwy za świat, a szczególnie za Ojczyznę swoją” – usłyszała pewnego dnia.
Czemu ta modlitwa taka ważna? Bo wbrew przekonaniu tego świata, to nie liczba dywizji, nie dyplomatyczna zręczność i nie układy polityczne decydują o biegu historii. Decyduje o tym Bóg, który – choć sam sobie wystarcza i niczego nie potrzebuje – z jakichś powodów to, co się stanie, często uzależnia od ludzkich modlitw. Czy odzyskanie przez Polskę niepodległości w 1918 roku było możliwe dlatego, że nasi zaborcy wzięli się za łby i wzajemnie wykończyli? Owszem – z „ziemskiej” strony tak to wygląda. Ale przecież wszystko mogło pójść inaczej. Mogło się zdarzyć milion rzeczy, które by odrodzenie się Polski uniemożliwiły, albo odrodzoną w zarodku zdusiły. Te rzeczy się jednak nie zdarzyły, bo Bóg bezsprzecznie chciał, żeby 11 listopada 1918 roku Polska się odrodziła. I zaplanował dla Polski coś ważnego, o czym świadczą słowa z „Dzienniczka”: „Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Moje”.
Faustyna i Jan Paweł II są z pewnością znakami tego wywyższenia Polski, oczywiście całkowicie niezasłużonego. I oczywiście bardzo dla nas zobowiązującego. Bóg przez Faustynę mówi o Polsce: „JEŻELI posłuszna będzie woli Mojej”. A sama Faustyna w innym miejscu zwraca się do swojej i naszej ojczyzny: „Ale uważaj i oddawaj chwałę Bogu, Bóg cię wywyższa i wyszczególnia, ale umiej być wdzięczna”.
Jak okazuje się Bogu wdzięczność? Modlitwą i posłuszeństwem Jego woli. W zaufaniu, że Jego wola chce tylko naszego dobra. Więc dobra Polski. I dobra świata.
Franciszek Kucharczak Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.