Tuż po katastrofie smoleńskiej wielu czynności nie przeprowadzono i dzisiaj niestety wygląda na to, że te ekshumacje są konieczne - powiedział szef prezydenckiego biura prasowego Marek Magierowski w sobotę dziennikarzom.
W sobotę w radiowej Trójce Magierowski przyznał, że prezydent nie wyklucza spotkania z przedstawicielami rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, które sprzeciwiają się ekshumacjom swoich bliskich, ale "w tej chwili takie spotkanie nie jest planowane".
W piątek prezydent Andrzej Duda, pytany, czy zamierza podjąć jakieś działania w związku z apelem części rodzin ofiar smoleńskich, które nie chcą ekshumacji ciał ich bliskich, zadeklarował, że jeśli przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej będą chcieli się z nim spotkać, na pewno takiego spotkania nie odmówi i jest gotów rozmawiać. Zaznaczył zarazem, że nie będzie ingerował w czynności prokuratury, której obowiązkiem jest wnikliwie zebrać wszystkie dowody.
Magierowski w Trójce podkreślił, że prezydent nie może ingerować w postępowanie prokuratury i rozdziela w kwestii śledztwa smoleńskiego płaszczyznę emocjonalną od "czysto prawnej". "Z jednej strony oczywiście pan prezydent rozumie ból, niepokój, pochyla się z troską nad emocjami rodzin ofiar, a z drugiej strony, jeżeli się powiedziało: +a+, jeżeli to śledztwo trwa, jeżeli prokuratura się tym śledztwem zajmuje, no to jej obowiązkiem jest oczywiście sprawdzenie, mówiąc brzydko, wszystkich tropów, wszystkich śladów, także poprzez ekshumacje" - dodał dyrektor biura prasowego prezydenta.
Po audycji dziennikarze pytali Magierowskiego, czy, zdaniem prezydenta, ekshumacje są potrzebne?
"Mówimy tutaj o dwóch płaszczyznach; płaszczyźnie prawnej i płaszczyźnie emocjonalnej. Pan prezydent nie może wpływać i ingerować w decyzje prokuratury, która prowadzi swoje działania, działania wynikające w dużej mierze także z zaniedbań poprzedniej ekipy rządzącej. Tuż po katastrofie smoleńskiej wielu czynności nie przeprowadzono i dzisiaj niestety wygląda na to, że te ekshumacje są konieczne" - odpowiedział.
Jednocześnie zadeklarował: "Z drugiej strony pan prezydent także wyraża się i pochyla się z troską nad tymi głosami, które płyną ze strony rodzin sprzeciwiających się ekshumacjom. Rozumie te głosy, bo przecież sam stracił w katastrofie smoleńskiej wielu przyjaciół; w momencie gdy doszło to tej tragedii był urzędnikiem kancelarii prezydenta świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego. Więc dla niego to jest także emocjonalnie niezwykle trudne, podobnie jak dla prokuratora generalnego, ministra sprawiedliwości pana Zbigniewa Ziobry. To nie są łatwe decyzje, to nie są łatwe kroki, natomiast prokuratura musi robić to, co uznaje za najbardziej właściwe, nawet jeżeli są to bardzo trudne decyzje".
Dopytywany czy należy ekshumować wszystkie zwłoki, czy nie lepiej byłoby zacząć od tych, na których ekshumacje rodziny się zgadzają, Magierowski wskazał: "Oczywiście to nie będzie tak wyglądało, że wszystkie ekshumacje będą wykonywane w tym samym czasie, to po pierwsze. Po drugie to są decyzje prokuratury, a nie głowy państwa. Głowa państwa na te decyzje wpływać nie może".
W czasie audycji w Trójce Magierowski odniósł się również do decyzji prokuratury o wszczęciu śledztwa w sprawie prowadzonego w latach 2014-2015 przetargu na śmigłowce dla polskiej armii; śledczy mają wyjaśnić, czy wymagania przetargowe mogły preferować tylko jednego z oferentów - Airbusa. Według PiS, które złożyło w tej sprawie w maju ub.r. zawiadomienie do prokuratury, przestępstwa mogli się dopuścić ówczesny szef MON Tomasz Siemoniak, wiceminister Czesław Mroczek oraz osoby im podległe.
"Jeżeli prokuratura ma przesłanki ku temu, żeby takie śledztwo zacząć, to myślę, że dobrze się stało, dlatego, że to śledztwo, niezależnie od tego, czym się zakończy - czy jakimikolwiek aktami oskarżenia, czy też umorzeniem z drugiej strony - to na pewno rozjaśni wiele z tych mitów i wątpliwości, które narosły wokół kontraktu (na śmigłowce - PAP)" - mówił w sobotę Magierowski.
Szef prezydenckiego biura prasowego był również pytany o piątkową wypowiedź głowy państwa, iż ma odmienną wiedzę niż szef MON Antoni Macierewicz w sprawie Mistrali. Prezydent odniósł się w ten sposób do wypowiedzi Macierewicza, który podczas sejmowej debaty stwierdził, że Mistrale zostały de facto przekazane przez Egipt Rosji "za jednego dolara".
"Rozmawiałem o tym wczoraj z panem prezydentem. Oczywiście mój poziom dostępu do informacji niejawnych nie jest tak wysoki, jak poziom dostępu głowy państwa, natomiast pan prezydent zapewnia, że te informacje, o których wspominał wczoraj, pochodzą z najlepszych i najbardziej wiarygodnych źródeł" - powiedział Magierowski. Pytany, czy z posiadanych przez prezydenta Dudę informacji wynika, że Egipt nie przekazał Rosji Mistrali ani nie miał takiego zamiaru, odpowiedział: "Tak jest".