Konkretna jazda

Święty Konkret i święta Adrenalina - to ich ulubieni patroni. „Gdy modlą się mężczyźni, drży piekło” - słyszałem wiele razy. Naprawdę?

Pięć różnych historii, pięć opowieści, pięć dróg dojścia do jednej prawdy: „Kościół potrzebuje mężczyzn”. „Prawdziwy mężczyzna to ktoś silny. Trzeba być silnym, żeby być chrześcijaninem – nie ma wątpliwości Donald Turbitt, lider Mężczyzn św. Józefa. – Nasza relacja z Bogiem musi być pełna mocy. Modlitwa ma ogromną moc. To ważne, by faceci zaczęli się głośno modlić, bo Kościół jest bardzo sfeminizowany A większość facetów, których znam, nie chce chodzić do takiego kościoła. Potwornie się w nim nudzą i boją się, że stanowi zagrożenie dla ich męskości”.

Loża szyderców

DANIEL PROKOPCZUK („Osiemnaście lat skaczę po dachach jako dekarz”; mieszka w Czyżowicach koło Wodzisławia):

– To był misterny plan, by sprowadzić mnie na Górę Świętej Anny. Na weekend Alpha. Ja na kurs nie chodziłem. Jak normalny, zdrowy facet powiedziałem otwarcie: „Do żadnej sekty wstępować nie będę, nie dam na to ani grosza”. Wojna w domu była dość konkretna. Gdy „moja” wyskoczyła, że jedziemy na weekend, przez trzy tygodnie w domu był młyn. Ostra batalia. W końcu udało się mnie namówić.

Usiadłem na balkonie. Widziałem wszystko z góry i czułem się jak dziadki z loży szyderców w „Muppet Show”. Patrzyłem na te rozmodlone gęby i szydziłem. Do soboty, do godziny 15. Leciał wtedy filmik z trzecią sesją Nicka Gambela. Odważyłem się zejść na dół z wysokości. Spojrzałem na tych ludzi. Wszyscy zapłakani. I wtedy dostałem w mordę. Konkretnie. Odwróciłem się, popatrzyłem na Nicka Gambela i ocknąłem się w poniedziałek. Ogarnął mnie taki płacz, że nie byłem w stanie następnego dnia wrócić do domu. Jechałem i obraz mi się zamazywał. Totalny reset. Poszedłem do spowiedzi po dłuuugim czasie omijania kościołów szerokim łukiem. Żałowałem za wszystkie świństwa, które miałem na sumieniu. A nazbierało się sporo. Niektórzy moi kumple z ulicy już nie żyją.

Wychowała mnie ulica. Wodzisław znałem na wylot. Wcześnie zacząłem: popłynąłem jako trzynastolatek. Poszedłem w ciemną stronę: ćpałem, chlałem i lałem, kogo się dało. Dziś chcę wpłynąć jakoś na dzieciaki, które siedzą na ulicy, i pokazać, że Daniel jest inny. Im nie da nic gadka: „Chodźcie! Jezus wam pomoże”. Z nimi trzeba twardo, to tak naćpane towarzystwo.

Co dają mi Mężczyźni św. Józefa? Lubię się modlić w towarzystwie facetów, których znam. Na początku nie przychodziłem się modlić, ale pogadać. Chciałem zrozumieć ich świat. Ja miałem swój, oni swój. Od półtora roku próbuję sobie wszystko na nowo poustawiać. Nie mam wątpliwości, że Bóg działa. Nie muszę szukać na zewnątrz. Zostałem już uwolniony, uzdrowiony z tylu rzeczy, że zrobiła się konkretna lista. To się w głowie nie mieści. Potrafię twardo rozmawiać o Bogu, używając takich, a nie innych słów.

Gdy moja kobieta zobaczyła, co się ze mną stało po wyjeździe na Górę Świętej Anny, była w szoku. I zaczęła się mnie bać, bo wyleciałem jak z procy. (śmiech) Dyskutowałem o Bogu ze wszystkimi. Nikomu nie przepuściłem. Teraz widzę, że ci ludzie byli ze mną biedni. Nie wiedzieli, gdzie uciekać. (śmiech) Gadałem o Bogu w aptece, w sklepie, w robocie. Ludzie mnie nie poznawali, bo ja byłem znany w okolicy.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Marcin Jakimowicz