Konkretna jazda

Święty Konkret i święta Adrenalina - to ich ulubieni patroni. „Gdy modlą się mężczyźni, drży piekło” - słyszałem wiele razy. Naprawdę?

Remont generalny

PIOTR FRANASZEK (skończył prawo, jest ojcem dwojga dzieci, mieszka w Krakowie):

– Bardzo dobrze, że spotykamy się w tym miejscu. Nie ma przypadków. To mieszkanie, które jest wybudowane przeze mnie. Moimi rękami. To dla mnie niezwykły krok w dojrzewaniu do męskości. Przełomowa sytuacja. Rok po ślubie zamieszkaliśmy domu teściów. „Niebawem wprowadzicie się do siebie na górę” słyszałem. Na górze nie było nic. Gołe, surowe ściany. Ten czas zawieszenia, gdy mieszkaliśmy z dwojgiem dzieci w jednym pokoju, trwał siedem lat. Siedem lat frustracji. W pewnym momencie zorientowałem się, że moja modlitwa to nic innego jak nieustanna pretensja do Boga. Gorycz, pretensja, gorycz, pretensja, gorycz Trafiłem do Mężczyzn św. Józefa, bo potrzebowałem innej modlitwy i chciałem, by była to modlitwa mężczyzn. Szukałem takiego środowiska. Początkowo nie wchodziłem w modlitwę: stałem i słuchałem. Pomagało mi to. W pewnym momencie ta modlitwa zaczęła rezonować. Kojarzy mi się to z opowieścią o paralityku, którego znajomi przynieśli do Jezusa. Byli tak zdesperowani, że rozwalili nad głową Mesjasza dach.

Zacząłem się modlić w innym duchu: bez goryczy, użalania się nad sobą. Z Mężczyznami św. Józefa zaczynam trzeci sezon.

Siedząc w jednym pokoiku z żoną i dziećmi, pomyślałem: „To ja jestem tą osobą, która ma zadbać o rodzinę, powalczyć o nią. Nie mogę spasować. Musimy mieć przestrzeń!”.

Zacząłem uczyć się od innych mężczyzn. Ojciec nauczył mnie odpowiedzialności za rodzinę. Jestem mu za to wdzięczny. Byłem człowiekiem, który nie umiał przykręcić dobrze śrubki. (śmiech) Oczywiście przesadzam, ale myśl o tym, że mam robić sam remont domu, rodziła potężną frustrację. Zacząłem uczyć się z YouTube a. I rozpocząłem budowę. Podpisywałem sterty dokumentów (sam pracuję na co dzień w urzędzie, ale ogrom biurokratycznej papierkowej roboty mnie przerażał!), kupowałem materiały, remont ruszył pełną parą.

Kupiłem pralkę. Nic nie wiem o pralkach. Wołamy specjalistę? Powiedziałem żonie: „Pozwól, że sam to wszystko zainstaluję”. Przed sklepem spotykam faceta, który mówi mi: „Panie, nie kupuj pan tego materiału, weź pan inny”. Człowiek spadł z nieba. Podłączyłem wszystko. Działa. „Ooo, nie spodziewałam się, że ci się uda” – rzuciła żona. Wiecie, jak urosłem? (śmiech) Takie małe zwycięstwo. Laboratorium męskości.

Wprowadziliśmy się w kwietniu. W tym roku przeżyjemy tu rodzinną Wigilię.

Zejdź prędko!

KRZYSZTOF PIENIĄŻEK (ma dwóch synów, mieszka w Krakowie):

– Żeby było zabawniej: ja nie cierpię remontów, a zarabiam na życie jako inżynier budownictwa. Do Mężczyzn św. Józefa trafiłem dzięki ich patronowi. Józef od dawna uczestniczył w moim życiu, był niezwykle ważny. Trochę odstawiliśmy go na bok, niewiele o nim wiemy. A przecież to najbliższa Jezusowi po Maryi osoba! Mężczyzna zapewniający byt i utrzymanie Świętej Rodziny. Niesamowita postać! Wierzę w ogromną moc jego wstawiennictwa.

Na początku na męskie spotkania przychodziłem jako obserwator. Jak do teatru. Przyglądałem się, kibicowałem, słuchałem, ale unikałem dzielenia się wiarą w małych grupach. W piątek 13 listopada ubiegłego roku dowiedziałem się, że mam czerniaka złośliwego. Oj, to był mocny strzał. Wywrócił mi życie do góry dnem. Tym bardziej że nigdy dotąd przez 50 lat nie byłem w szpitalu.

Czy wpadłem w panikę? To był czas walki, nie ukrywam. Zauważyłem, że mam mało czasu. Nie ma na co czekać. Bóg w niesamowity sposób interweniował, działał. Czułem Jego opiekę. Przylgnąłem do Jego serca.

Przed laty wyobrażałem sobie Go „na swój obraz i podobieństwo”. Ugrzązłem w tym sposobie myślenia na lata. Po diagnozie lekarzy spostrzegłem, jak bardzo przez te lata zgnuśniałem. Powiedzmy sobie szczerze: jeżeli chodzisz do Komunii raz na pół roku, to nie jest to poważne.

Bardzo pomagała mi modlitwa Mężczyzn św. Józefa. Konkretna, szczera, odważna, pełna wolności. Odkryłem brewiarz, modlitwę, dzięki której Kościół oddycha. Nie musiałem szamotać się, rozpaczliwie szukać odpowiedzi, bo Bóg dawał mi je każdego dnia przez swe słowo. Rozwiewał wszystkie moje wątpliwości. Każdego dnia mówił do mnie. Do dziś, jeśli rano nie przeczytam słowa, to boję się, że coś przegapiłem. Jezus chciał mi coś powiedzieć, a ja tego nie zarejestrowałem! Ostatnio czuję się jak Zacheusz, do którego Jezus powiedział: „Zejdź prędko, bo muszę zatrzymać się w twym domu”. Prędko! Więc zszedłem...

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Marcin Jakimowicz