Osiem lat temu lekarze chcieli odłączyć ją od aparatury podtrzymującej życie, bo twierdzili, że jest warzywem. W ostatnią niedzielę miała okazję przytulić podczas Mszy papieża Franciszka.
Ximena Galvez swoje uzdrowienie zawdzięcza José Sánchezowi del Río i to ten cud zdecydował o tym, że chłopiec został świętym. Przekonana o tym jest przede wszystkim jej mama, Paulina Galvez, która José nazywa Joselito, jak zresztą większość Meksykanów. Kościół po ośmiu latach dokładnego badania sprawy uznał, że uzdrowienie Ximeny było cudem wyproszonym przez José.
Paulina Galvez pochodzi z miasta Sahuayo, w którym urodził się i zginął chłopiec. Jest to miasto, w którym dzielnie walczyli "Cristeros". W wywiadzie dla "Aleteia" w Rzymie, określiła siebie jako osobę, która "została obficie pobłogosławioną i która jest kochana przez Boga i Matkę Bożą".
Osiem lat temu jej córka cierpiała na zapalenie opon mózgowych, gruźlicę i epilepsję. Musiała mieć usunięte płuco i miała udar. Kiedy lekarze dali ją matce, powiedzieli, że jest w stanie wegetatywnym. - Powiedziała im, że nie wierzę w lekarzy, ale w naszego Pana i w ten sposób zaczęłam się Go trzymać - mówi Paulina.
Co przekonało ją do tego, że to José uratował jej córkę? - Kiedy mi powiedzieli, że Ximena ma 72 godziny przed sobą, że mogę z nią wrócić do domu i będzie martwa, położyłam obrazek José koło niej i w tym momencie ścisnęła mój palec. Przy kolejnym razie ruszyła nogą. Za trzecim otworzyła i zamknęła oczy, robiła tak za każdym razem, gdy pokazywałam jej obrazek i zaczynałam się modlić. Wtedy odkryłam, że z moją córką jest wszystko w porządku, że Bóg i Matka Boża są z nią i że José Sanchez ma ją w swoich ramionach.
Teraz Ximena jest zdrowym, radosnym i pełnym miłości dzieckiem. Matka podkreśla, że wiele się zmieniło w jej życiu przez ostatnie lata, czuje, że jest bliżej Boga. Cieszy się również z możliwości, że obie z córką mogły spotkać się z Franciszkiem i że José został kanonizowany.
Małgorzata Gajos /aleteia.org