Co współczesna Europa może zaproponować młodemu człowiekowi, który chce wiedzieć, po co żyje? Wegetarianizm? Walkę o prawo do aborcji? Wolność, równość i braterstwo?
Marine Le Pen ogłosiła, że zakaże noszenia symboli religijnych w miejscach publicznych. Przywódczyni francuskiego Frontu Narodowego tłumaczy, że rozszerzy prawo z 2004 r. wprowadzające taki zakaz w szkołach. Gdyby prawo weszło w życie, nie wolno byłoby chodzić w burce, ale i w jarmułce. No i oczywiście zabronione byłoby noszenie krzyża. Po co to wszystko? „Jest to poświęcenie, które ma na celu walkę z islamem politycznym. To leży w interesie narodu” – wyjaśnia Le Pen.
Jeśli Marine Le Pen naprawdę chodzi o walkę z muzułmańskimi radykałami, to gorszego pomysłu mieć nie mogła. Proponowany zakaz pogłębia laicyzację Francji. I dlatego sprzyja rozwojowi islamu. Nawet jeśli to islam miał tu ucierpieć, a chrześcijaństwo dostaje tylko rykoszetem.
Laicyzacja to jedna z przyczyn bezradności Francji – innych krajów zresztą też – wobec islamskiego radykalizmu. Co współczesna Europa może zaproponować młodemu człowiekowi, który chce wiedzieć, po co żyje? Zasuw w korporacji i bieganie w maratonach? Wegetarianizm? Walkę o prawo do aborcji? Wolność, równość i braterstwo? Bez żartów. Jeśli ktoś nie zdusi w sobie tęsknoty za czymś więcej niż życie tu i teraz, to protezy odpowiedzi mu nie wystarczą. A w europejskiej rzeczywistości ktoś, kto na serio szuka odpowiedzi nieraz prędzej trafi na imama, niż na kogoś, kto powie mu o Chrystusie. Usłyszy o Bogu i o tym, że jest raj i że dla niektórych spraw warto poświęcić życie, ale o miłości nieprzyjaciół już nie. I wtedy mogą zacząć się problemy.
W interesie narodu francuskiego, o którym mówi Marine Le Pen leży, żeby laicyzację kraju powstrzymać, a nie wzmacniać. Jednak Francja woli zamiast tego burzyć kościoły i zakazywać noszenia krzyżyka na szyi. Szkoda, że oprócz lewicy, która i tak tam rządzi do antykrucjaty dołączają politycy uchodzący za prawicowych.