Córka zmarłej pary prezydenckiej powtarza slogany zwolenników aborcji, a nawet twórczo je rozwija.
Dziś rano, w sklepie będąc, zostałem zaatakowany z lady dużym zdjęciem Marty Kaczyńskiej i towarzyszącym mu stwierdzeniem, że zakaz aborcji to okrucieństwo. Tak wygląda pierwsza strona „Super Expressu”. Ale nie tylko ten tabloid zachwycił się felietonem córki zmarłego prezydenta z ostatniego numeru tygodnika „W Sieci”. Opinia Marty Kaczyńskiej krąży już po wszystkich lewicowych mediach w charakterze sensacji. Nic dziwnego – autorka konserwatywnego tygodnika pisze dokładnie to, co piszą i mówią skrajne feministki i całe środowisko proaborcyjne, a to jednak, przyznajmy, rzadkość. Kaczyńska przejeżdża się tam zarówno po projekcie ograniczającym proceder in vitro, jak i po projekcie znoszącym aborcję. „Wprowadzenie całkowitego zakazu przerywania ciąży to rozwiązanie iluzoryczne, skazujące wiele kobiet na aborcyjne podziemie, a także nierzadko sprowadzające bezpośrednie niebezpieczeństwo dla ich zdrowia i życia, co w przypadku matek mających już dzieci należy uznać za rozwiązanie zwyczajnie okrutne wobec rodzin” – pisze. Stwierdza też, że kobiety w ciąży „powinny mieć zagwarantowaną możliwość podjęcia świadomej decyzji przy wsparciu odpowiednio przeszkolonego personelu medycznego, a także duchownych”.
Tu już Marta Kaczyńska poszła nawet dalej niż feministki. Pomysł, żeby duchownych wprzęgnąć w „podejmowanie decyzji” o urodzeniu poczętego dziecka, nie zrodził się chyba nawet w głowie Wandy Nowickiej. Czyżby autorka nie wiedziała, że gdy dziecko się poczęło, to już nie ma o czym decydować? No nie, najwyraźniej nie wie.
W takim razie trzeba zacząć od początku. Pozwolę sobie tą drogą zapytać Martę Kaczyńską, czy poczęte dziecko to człowiek. Bez kluczenia – tak czy nie? Zakładam, że odpowie „tak”, bo w przeciwnym wypadku oznaczałoby to, że zaprzecza podstawom już nie tylko chrześcijaństwa, ale w ogóle prawa naturalnego.
A zatem skoro poczęte dziecko jest człowiekiem, to należy je traktować jak człowieka, z wszystkimi tego konsekwencjami. Jedną z tych konsekwencji jest konieczność ochrony życia tej małej istoty dokładnie tak samo, jak dużej. Skoro dorosłym ludziom przysługuje prawo do życia niezależnie od tego, jak duże jest „podziemie” morderców, którzy na nich czyhają, to i dzieci trzeba chronić niezależnie od tego, ile matek chciałoby je zabić. Inna rzecz, że gdy prawo państwowe zakazuje aborcji legalnych, to i nielegalnych jest znacznie mniej. Potwierdziły to choćby badania CBOS sprzed dwóch lat. Dzieje się tak z tego prostego powodu, że prawo ma, obok nakazowej, ważną funkcję wychowującą i przekonującą.
Marta Kaczyńska powtarza jeremiady aborcjonistów o zagrożeniu zdrowia i życia kobiet dokonujących aborcji w „podziemiu”. Doprawdy wstyd, żeby takie rzeczy wygadywała osoba uważająca się za konserwatystkę (bo o katolicyzmie już nie wspomnę). Jeśli czyjeś zdrowie i życie jest przy aborcji zagrożone, i to prawie stuprocentowo, to zabijanych dzieci. O co pani chodzi? Jeśli ktoś chce zabić człowieka, to się robi larum, a nawet używa siły, na przykład wytrącając mu z ręki nóż. A pani co – troszczy się pani o to, żeby ten nóż był należycie zdezynfekowany i nie zrobił przy okazji krzywdy sprawcy?
Trzeba się zdecydować, w co się wierzy, pani Kaczyńska, i kogo się popiera.
Nie chodzi nawet o popieranie lewicy, z której rekrutują się działacze aborcyjni. To są ludzie zagubieni. Kto popiera aborcję, ten w pierwszym rzędzie staje się stronnikiem sił ciemności. Naprawdę tego pani chciała?
Franciszek Kucharczak Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.