Grzeczni i mili, kulturalni i uśmiechnięci - to najczęstsze określenia, którymi obdarzają młodych pielgrzymów mieszkańcy Krakowa. Nic im zarzucić nie można, dajemy radę! - przekonują pytani o "młodzieżowy najazd". Są jednak i tacy, którzy są już ŚDM zmęczeni.
Na Światowe Dni Młodzieży przyjechały do Krakowa setki tysięcy pielgrzymów z ok. 180 krajów całego świata.
Planty - czwartek ok. godz. 18, drugi dzień wizyty papieża Franciszka w Krakowie. Spotykani krakowianie najczęściej chwalą pomysł ŚDM i obecną na każdym kroku młodzież z całego świata. "Pięknie jest, śpiewają, bawią się, dobre to jest" - mówił reporterowi PAP rozpostarty na ławce pan Michał. Przechodzący obok pracownik Zakładu Urządzania i Pielęgnacji Zieleni skinął tylko głową na potwierdzenie i dodał: "Nie mamy najmniejszych problemów. Kraków tylko na tym zyska" - powiedział.
Na Plantach w okolicy ul. Mikołajskiej zadowolona z wizyty pielgrzymów jest także pani Bernadetta. "Nie mam z nimi żadnego problemu. Wie pan, mam psa boksera. Wyprowadzam go tu na spacer i nie ma dnia, żeby młodzi nie chcieli go pogłaskać. Są naprawdę przesympatyczni, chętnie rozmawiają o sobie i o papieżu Franciszku, który jest ich idolem" - mówiła. Podkreśliła też, że obawy wielu mieszkańców Krakowa, którzy postanowili z wyjechać z miasta były bezpodstawne.
Są jednak i tacy krakowianie, którym obecność takiej ogromnej liczby gości przeszkadza. Na Plantach pytany przez reportera PAP o ŚDM starszy pan tylko żachnął się, odwrócił na pięcie i poszedł w swoją stronę. "Przez pierwsze dwa dni od niedzieli to było nawet OK. Teraz to jednak jest już uciążliwe" - powiedział natomiast pan Szymon. "Nie chodzi mi oczywiście o to, czy ktoś jest wierzący czy nie, nie chodzi o manifestowanie religijności. Po prostu tłumy są ogromne i czasem czuję zmęczenie" - dodał. Chwalił jednak przy tym organizację. "Ulice są przejezdne, nie ma korków, komunikacja działa bez zarzutu. Władze miasta najwyraźniej sobie radzą" - mówił mieszkaniec Krakowa.
"Kraków jest skostniały, wizyta tylu młodych ludzi trochę go ożywi i Kraków odmłodnieje" - przekonywała z kolei pani Sylwia, która nawet wynajmuje u siebie pokój dla kilku pielgrzymów z Hiszpanii. Jej zdaniem, to że czasem nie może przejść przez ulicę, nie jest żadnym kłopotem. "Wszystko jest w porządku" - powiedziała.
Apteka. Ul. Gertrudy na rogu z ul. Starowiślną. "Co kupują pielgrzymi? No cóż, najczęściej kupują plastry. Tyle się nachodzą, że odciski muszą mieć. Chętnie też kupują preparaty antyalergiczne i ostatnio koce termiczne. Zrobiło się chłodniej, otulają się w nie i jest im cieplej" - wyjaśniła farmaceutka Sylwia.
Urząd Pocztowy Kraków 53, nieopodal Dworca Głównego. Pielgrzymów interesują oczywiście kartki pocztowe. "Myślałam, że dziś tylko mejle się wysyła, a okazuje się, że kartki pocztowe też. Kupują ich bardzo dużo, choć być może nie po to by je wysłać, ale mieć na pamiątkę. Wczoraj "krakowskich" kartek pocztowych sprzedałam całkiem sporo" - powiedziała jedna z pracownic poczty.
"Jacy są? Mili, grzeczni, uśmiechnięci, kulturalni - złego słowa powiedzieć nie można. Bardzo jacyś tacy zadowoleni" - dodała.
Podobnie wrażenia ma pani Basia, która prowadzi sklep na ul. Radziwiłłowskiej. To już niedaleko od Plant i Rynku Głównego, więc często zachodzi do niej barwnie ubrana młodzież. "Sympatyczni, uśmiechnięci" - określa pielgrzymów. "A jedzenia u mnie też im wystarczy. Ostatnio najchętniej sprzedawały się drożdżówki z rabarbarem" - powiedziała pani Basia.
Obwarzanki, czy jak kto woli - precle, sprzedawane są na każdym rogu ulic Krakowa. To tradycyjny regionalny przysmak, kupowany tym chętniej im jest świeższy. Mimo różnego rodzaju obwarzanków, pielgrzymi - jak tłumaczyła PAP jedna z handlarek przy ul. Kurniki - nie mają jeszcze swoich ulubionych. "Wciąż jest za wcześnie, są tu za krótko. Jak mają mieć swoje ulubione?" - dziwiła się. Pytana o ewentualne utrudnienia związane z nadmiernych ruchem tysięcy pielgrzymów odpowiedziała, że nie ma z tym żadnego problemu. "Nic im zarzucić nie można, dajemy radę" - podkreśliła.