Amerykańscy republikanie płaczą, że jak przyjmą uchodźców, to im terroryści przy okazji napłyną. Wysłać wojska do Iraku, by rozwalić kraj... tj. zaprowadzić demokrację, było łatwiej, prawda?
29.04.2016 13:00 GOSC.PL
Barack Obama już dawno zapowiedział, że USA przyjmą 10 tysięcy uchodźców do końca tego roku. Oczywiście zaprotestowali głównie republikanie. A republikański gubernator New Jersey Chris Christie, powiedział wręcz, że nie wpuściłby do USA nawet "sierot poniżej 5. roku życia"...
Nie rozstrzygam w tym miejscu wszystkich wątpliwości, jakie mamy w Europie w sprawie kryzysu imigracyjnego: jak zrobić to sensownie, jak odróżnić faktycznych uchodźców od imigrantów zarobkowych czy przenikających wśród nich terrorystów. Nie interesuje mnie też w tym miejscu odpowiedź na pytanie, czy napływ milionów muzułmanów to zagrożenie dla Zachodu czy nie.
Istotne jest co innego: ostatnim państwem, które powinno mieć wątpliwości, czy przyjąć uchodźców czy nie, są właśnie Stany Zjednoczone. A zwłaszcza republikanie. To oni przecież doprowadzili do wysłania amerykańskiej armii do Iraku, nie mając żadnych podstaw w rodzaju ukrytej broni chemicznej itd. (a że Saddam dyktatorem wielkim był? nie z takimi dyktatorami na świecie amerykańscy prezydenci ściskają dłoń i robią interesy). To ta wojna doprowadziła najpierw do faktycznego rozpadu Iraku, wojny domowej, niemal całkowitego zniknięcia z tamtych terenów chrześcijaństwa, a także – co w tym miejscu najistotniejsze – powstania Państwa Islamskiego. To w Iraku w 2003 roku, w odpowiedzi na amerykańską (oj, amerykańsko-polską, nie zapominajmy o sobie...) agresję na Irak powstała ta organizacja, która dziś zbiera krwawe żniwo i w Iraku, i w Syrii.
Jeśli więc ktoś na tym świecie ma moralny obowiązek przyjąć do siebie uciekających przed skutkami tamtej irackiej wojny ludzi – nawet z całym bagażem, jakim jest ryzyko przyjęcia również terrorystów – to są to właśnie Amerykanie. I nie 10 tysięcy, ale milion, dwa miliony (bo niby dlaczego mniej niż Liban?). Ja wiem, że łatwiej się wysyła wojska, a potem z popcornem i colą ogląda w telewizji transmitowane na żywo bombardowania na położony daleko kraj. Trudniej jest wziąć odpowiedzialność za takie bawienie się z dala od swojego podwórka. Tyle że przyszedł na to czas, by Amerykanie pokazali, że są prawdziwie walecznym mocarstwem i mają cojones także po zabawie w żołnierzyki.
Jacek Dziedzina