Przyszedł ksiądz i siedzi, i tak siedzi, i siedzi, patrzy na nas i siedzi, nic nie mówi, dalej siedzi. W końcu pyta: „Co stoi na przeszkodzie, byście wzięli ślub?”. A my: „Nic.
Zaniemówiłem, gdy ta pani zaczęła mówić:
Przychodzę do ciebie dziś, aby ofiarować tobie siebie samego. We mnie masz życie i wszystkie dary, które otrzymujesz. Udzielam ci mego Ducha Świętego, aby cię prowadził, umacniał na moich drogach. Ja jestem zmartwychwstanie i życie, każdy, kto mi zaufa, nie będzie zawiedziony. Ufaj mi, synu mój. Tak bardzo liczę na ciebie. Ufność jest twoją bronią. Zaufaj mi więc, cokolwiek będzie. Ja ciebie prowadzę. Zabiorę wam serca kamienne, a dam serca z ciała. Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem, kto idzie za Mną, nie chodzi w ciemności, ale ma światło życia. Ja jestem dobrym pasterzem, nie brak mi niczego. Pójdź za Mną, zaufaj mi do końca.
Podczas powrotu do domu moja żona, jak nigdy, zaczęła do mnie pisać i nawet zaprosiła na spotkanie z synem, czego w ogóle nigdy nie robiła. Jej choroba nadal postępowała, ale Jezus też zaczął działać częściej. Widywałem syna, ona mniej się złościła. Przyszedł wyrok sądu, żona podjęła leczenie. Gdy zawozili ją do szpitala, jako mąż musiałem być przy niej. Nasłuchałem się wtedy, oj nasłuchałem. Gdy weszliśmy na oddział i zobaczyłem, co kryje się za drzwiami oddziału, no, byłem przerażony. Po chwili na oddział wszedł ksiądz z dzwoneczkiem i wołał do spowiedzi i komunii. Korzystając z okazji przyjąłem Chrystusa na korytarzu. Gdy już musiałem wyjść, zacząłem się mocno, jak nigdy w życiu, modlić do Jezusa, by zesłał anioła, ba, legion aniołów, by ją chronili, by nic jej się nie stało i usłyszałem: JA JESTEM. A ja dalej o tych aniołach i znów słyszę JA JESTEM, a ja dalej swoje i nagle słowa: PRZECIEŻ MNIE TAM PRZED CHWILĄ PRZYJĄŁEŚ. Pobeczałem się. Wiecie co, na tablicy ogłoszeń przed drzwiami oddziału jest napisane, że odwiedziny duszpasterza są w środy, a to był piątek. Co on tam robił i czemu tam był właśnie w piątek?
Po leczeniu Aga wróciła do domu, z dnia na dzień nasze relacje poprawiały się, nawet pojechaliśmy razem na pielgrzymkę do Medjugorie. Chrystus nauczył mnie miłości krzyża. Dziś patrzę na moją żonę z taką miłością, jak nigdy dotąd, kocham ją najbardziej na świecie, każdy jej gest, słowo, jest dla mnie wszystkim, razem z naszym synem, którego mi dała. I pomyśleć, że chciałem się poddać, ułożyć sobie życie po swojemu. Dzięki ci, Matko Boża, że mnie do swego Syna zaprowadziłaś. Dziś do nikogo nie żywię żadnej urazy, wybaczyłem ojcu wszystko. Chwała Tobie Jezu, odnowiłeś we mnie serce zdolne do miłości, czułości, wiary i nadziei. Uwielbiam Chrystusa i polecam go każdemu. Korzystając z okazji chcę podziękować wszystkim, którzy mnie wspierali. Których Chrystus postawił na mojej drodze. Kochani, wszyscy jesteście jego narzędziami.
Kochani spowiadajcie się, módlcie się i przyjmujcie Eucharystię, to żywy Chrystus, który pragnie się wami opiekować, uwielbiajcie Pana, On chce, byście mieli życie w obfitości.
Grzegorz