Każda okazja jest dobra na miłość. Nawet walentynki.
13.02.2016 11:56 GOSC.PL
Po konferencji prowadzonej kiedyś przez ks. Marka Dziewieckiego, znanego duszpasterza i psychologa, sprzeciwił mu się młody słuchacz.
– Co tam ksiądz mówi. Wiadomo, że miłość to seks – oznajmił.
– A pana to chyba rodzice nie kochali – ripostował ksiądz.
– Jak to, dlaczego? – zdziwił się chłopak. – Kochali mnie!
– Cooo? Współżyli z panem?!
No właśnie. Miłość niejedno ma imię, a to, co się przyjęło nazywać miłością, niekoniecznie nią jest. Myli się objawy z przyczynami, przypadłości z istotą. To ładnie, gdy mąż całuje żonę, ale swoją. I miło, gdy żona przytula się do męża, ale własnego. A i wtedy nie jest jeszcze pewne, że to miłość. Gdy mąż bez gadania oderwie się od telewizora, bo go żona prosi, żeby powiesił pranie, strzepnąwszy wcześniej, to prawdopodobieństwo zaistnienia miłości jest ogromne. Z prostego powodu: żaden facet nie lubi wieszać prania – chyba że o czymś nie wiem. Jeśli więc facet dla żony robi to, czego nie lubi, to znaczy, że nie szuka swego. A to właśnie miłość „nie szuka swego” (dowód: 1 Kor 13,5).
Seks niekoniecznie się tu mieści, bo ludzie na ogół lubią seks, więc łatwiej tam szukać swego niż cudzego. A już na sto procent nie ma miłości w seksie z antykoncepcją – tu egoizm aż krzyczy. A co krzyczy? Oczywiście „miłość, miłość, miłość!”. Nie dodaje, że własna.
W przypadku katolików nie ma też miłości w seksie poza sakramentalnym małżeństwem, bo katolik musi wiedzieć, że sprowadza w ten sposób nieszczęście na siebie i na tę drugą osobę. Grzech to zawsze straszne nieszczęście – i właściwie jedyne prawdziwe nieszczęście. Jeśli ktoś twierdzi, że kocha, a mówi osobie rzekomo kochanej: „zrobię dla ciebie wszystko”, to głupio mówi. Chrześcijanin powinien mówić: „Ponieważ cię kocham, nie zrobię dla ciebie wszystkiego. Nie zgrzeszę”.
Gdyby seks był tożsamy z miłością, to mielibyśmy tabuny miłośników na każdym kroku. No raj byłby po prostu. Nawet gwałcicieli należałoby uznać za ludzi radykalnie kochających. Bo i co z tego, że wymuszają miłość? Miłość to miłość – jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
I to święta prawda, bo miłość nigdy nie szkodzi, nigdy nie jest jej za wiele, nigdy nie można z nią przesadzić. Jeśli jest inaczej, to znaczy, że to nie jest żadna miłość, tylko jej żałosna atrapa.
Ludzie lubią przywoływać hasło św. Augustyna: „Kochaj i rób co chcesz”. Słusznie. Tyle tylko, że kto naprawdę kocha, ten chce tego, co naprawdę dobre.
Dlaczego to piszę? Bo każda okazja jest dobra na prawdziwą miłość. Nawet walentynki. Przydają się zwłaszcza w takich przypadkach, gdy trudno jest wyznać miłość – a ta trudność zdarza się w małżeństwach z dużym stażem, szczególnie u mężczyzn. Bo się przecież już to powiedziało i powinna/powinien to wiedzieć. Cóż – może i powinna/powinien, ale tego potrzebuje. W takim wypadku słowo „kocham” to na pewno też czyn miłości. A kto chce zrobić to finezyjnie, temu redakcje diecezjalne na stronach gosc.pl to ułatwiają. Szczegóły TUTAJ.
Franciszek Kucharczak