Nawet jeśli Andrzej Duda nie przywiezie z Pekinu elektrowni atomowej, to jego wizyta w Chinach może zaowocować ogromnymi korzyściami dla naszej gospodarki.
25.11.2015 10:13 GOSC.PL
Jeśli chodzi o politykę międzynarodową, Andrzej Duda rozpoczął swoją prezydenturę z wysokiego C. Po wizytach m.in. w Niemczech, USA i Wielkiej Brytanii przyszedł czas na Chińską Republikę Ludową, w której gości od poniedziałku do czwartku. To bardzo ważna wyprawa, która może – biorąc pod uwagę środowisko polityczne, do jakiego należy prezydent – nieco dziwić. Część elit Prawa i Sprawiedliwości jest bardzo mocno zapatrzona w Stany Zjednoczone Ameryki, którym nawiązywanie bliskich relacji z ich obecnie chyba największym konkurentem, Chinami, nie jest na rękę.
Chiny to najbardziej dynamicznie rozwijające się gospodarczo mocarstwo, od którego w dużej mierze zależy przyszłość świata. Przechodzą chwilowe problemy związane m.in. z giełdowymi krachami, jednak myliłby się ktoś, kto widziałby w tym koniec prosperity Państwa Środka. Także zmniejszający się wzrost gospodarczy nie świadczy o zastoju, a o zmianie modelu gospodarczego – Chińczycy nie stawiają już głównie na tanią siłę roboczą, chcą pobudzić konsumpcję w swoich granicach, dzięki czemu z owoców wzrostu miałoby korzystać więcej ludzi, niż dotychczas.
ChRL w dobie transformacji widzi w Polsce lidera regionu, z którym realnie chce blisko współpracować. I mają wobec nas spore plany. Świadczy o tym choćby informacja, która pojawiła się w chińskich mediach, jakoby ichniejsze firmy miały wybudować u nas… elektrownię atomową. Informacja natychmiast przez Polaków zdementowana (co nie znaczy, że na pewno nieprawdziwa), ale świadcząca o tym, jak duże środki Chińczycy mogą przeznaczyć na wzajemną współpracę.
Od kilku lat Chiny swoje nadwyżki walutowe chcą inwestować w realną gospodarkę, a właściwie jej otoczenie, czytaj: drogi, tory i porty, które połączą Chiny z Europą „Jednym Pasem – Jednym Szlakiem”. Biorąc pod uwagę chłonność chińskiej gospodarki, jej głód nowych towarów, to ogromna szansa dla polskich firm, by zwiększyć eksport do Państwa Środka. Ponadto w założeniach Chińczyków, mamy stać się ważnym centrum przeładunkowym dla europejskich towarów. Pomóc w budowie potrzebnej infrastruktury mogą pomóc pożyczki z Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB). Dlatego dobrze, że we wtorek Andrzej Duda brał udział w konferencji państw Europy Środkowo-Wschodniej i Chin „16+1”. To zmiana jakościowa w naszym podejściu do tego tematu: jeszcze w grudniu ubiegłego roku Ewa Kopacz zlekceważyła spotkanie tego formatu w Belgradzie i wysłała do stolicy Serbii wicepremiera Tomasza Siemoniaka. Teraz do Suzhou poleciał sam prezydent. I choć to nie on podejmuje decyzje, to jednak jest to głowa państwa, której obecność na takim zjeździe dobitnie podkreśla, jak bardzo jest on dla nas istotny.
W czasie tych kilku dni Duda widzi się i z premierem Chin, i z przewodniczącym ChRL, i z przewodniczącym tamtejszego „parlamentu”. A w tym czasie liczni polscy przedsiębiorcy, którzy polecieli do ChRL z prezydentem, spotykają się ze swoimi chińskimi odpowiednikami i z lokalnymi władzami. Wielu z nich może wrócić do kraju z nawiązanymi kontaktami, które w przyszłości zaowocują umowami handlowymi. W Chinach mogą powstać nowe polskie fabryki, a tamtejsi liderzy komplementując polską żywność zasugerowali, że mogą zostać zniesione bariery biurokratyczne w jej imporcie. To dobre wieści dla naszych rolników. Wyprawa nad Jangcy to ogromna szansa dla polskiej gospodarki, którą, miejmy nadzieję, wreszcie zaczniemy należycie wykorzystywać.
Stefan Sękowski