Gdyby dziś nad Sekwaną odbyły się wybory prezydenckie, to wygrałby je Nicolas Sarkozy. Nad Sekwaną słychać coraz częściej hasła: Francja dla białych. Ta nuta rasizmu jednak o czymś świadczy...
02.11.2015 13:30 GOSC.PL
Sarkozy w drugiej turze zmierzył by się z konkurentem także z prawicy, degaullistą Alainem Jupé. Były prezydent Francji miałby przewagę nad byłym premierem nawet kilku procent i zyskałby 52 proc. poparcia. Te najświeższe wyniki opublikował właśnie dziennik "Le Figaro". Gazeta przeprowadziła własny sondaż na podstawie ponad 11 tysięcy opinii.
Francja już dziś ekscytuje się zdecydowaną wygraną prawicy. Kandydaci lewicy nie mają praktycznie szans. Czy to wielki come back i nowy sukces "Wielkiego Sarko" - jak nazywają byłego prezydenta media? A może Francuzi poszli po rozum do głowy? O czym może świadczyć taka prognoza do wyborów prezydenckich w 2017 roku?
Jak wynika z sondaży dla innych mediów, przeprowadzonych przez francuski IFOP, wpływ na taki wynik ma nie tylko postawa Hollande’a i to głównie w kwestiach rodziny (Francuzi nie popierają ustawy, która wprowadziła zmianę definicji małżeństwa), kwestii rosnącego bezrobocia, ale głównie chodzi... o imigrantów. Prawica coraz bardziej się radykalizuje w tej sprawie. "Francja dla białych" - z takim hasłem wystąpiła ostatnio na wiecu wyborczym, a potem we francuskiej telewizji France 2, nie - jak można by sądzić - Marine Le Pen, szefowa nacjonalistycznego Frontu Narodowego, lecz Nadine Morano z prawicowej UMP. Slogan z rasistowską nutą byłej minister w prawicowym rządzie Franoise'a Filliona, obecnej europosłanki, został natychmiast zakrzyczany przez część jej kolegów z partii. Ale wielu, broniąc go, powoływało się na samego de Gaulle'a. To z pewnością nadużycie, ale czy do takich postaw nie doprowadziła zbyt liberalna polityka wobec imigrantów nad Sekwaną?
Najwyraźniej Francja się budzi. Tylko czy nie jest za późno?
Joanna Bątkiewicz-Brożek