Ewa Kopacz urządza szopkę w Świnoujściu, otwierając nowy gazoport, który zacznie w pełni działać dopiero za pół roku.
12.10.2015 13:36 GOSC.PL
Pani premier otwiera gazoport w Świnoujściu. Musiała to zrobić, bo inaczej nie zdążyłaby przed wyborami. A gdyby nie zdążyła przed wyborami, przyznałaby tym samym, że koalicja PO-PSL zawaliła w zakresie budowy terminala LNG wszystkie możliwe terminy – w tym przekroczyła o dwa lata własne zapowiedzi.
Gdyby rzeczywiście gazoport został otwarty, można byłoby się z czego cieszyć. Problem w tym, że jest równie oddany do użytku co mieszkanie w stanie surowym. Trwa „proces dostrajania”, pierwsze statki z gazem mają przypłynąć na przełomie listopada i grudnia. LNG, które przywiozą Katarczycy, zasili co prawda polskie gazownictwo, ale tylko dlatego, że przecież nie wyleje się go do Bałtyku, bowiem pierwsze dwie dostawy mają służyć właśnie temu, by terminal zaczął działać i by sprawdzić, czy działa prawidłowo.
Tak naprawdę więc Ewa Kopacz powiedziała tylko: prace trwają. I jeszcze potrwają, bo rozruch ma potrwać co najmniej pięć miesięcy. Realnie więc gazoport odbierze kolejny rząd, na czele którego stać będzie polityk Prawa i Sprawiedliwości – partii, która rozpoczęła projekt jego budowy. Tego, że powstał on w czasie rządów PO-PSL, nikt tym partiom nie odbierze, ale faktem jest, że to właśnie z winy rządzących budowa tak się wlecze. Cieszyć się będzie można dopiero, gdy naprawdę wszystko będzie gotowe i do gazoportu wpłynie pierwszy statek z istotnym ładunkiem.
Stefan Sękowski