„Go West” to piosenka o rodzinie, która w wyniku Wielkiego Kryzysu musi emigrować. Czy PO chce, by jeszcze więcej Polaków wyjechało za granicę?
09.10.2015 13:18 GOSC.PL
Platforma Obywatelska znów strzela sobie w stopę – tym razem publikując nowe hasło „Go West. Idziemy na Zachód”. Wredni angliści już wytknęli im, że te słowa oznaczają tyle, co „zniszczyć, zgubić, zawalić coś”, a nawet „umrzeć”. Zarzuca się PO także prowincjonalizm i pielęgnowanie kompleksów wobec zagranicy – bo ileż można chwalić się tym, że prowadzi się naród na zachód?
Ale „Go West” to nie tylko idiom, to także tytuł jednej z piosenek zespołu Camel. Jego tekst opowiada o losach rodziny, która z powodu ubóstwa wynikającego z Wielkiego Kryzysu musi za chlebem wyjechać z Oklahomy do Kalifornii. Zresztą płyta „Dust and Dreams”, na której znajduje się kawałek, to muzyczna adaptacja powieści „Grona gniewu” Johna Steinbecka opowiadającej właśnie o losie mieszkańców USA w okresie Depresji.
– Sprzedaliśmy część swojego życia, za 18 dolarów. Kupiliśmy Hudsona Super-6 i bez wytchnienia jedziemy autostradą. Zostawiamy za sobą wspomnienia z dzieciństwa, dorosłe uczucia są przed nami. Spytałem Taty: gdzie jedziemy? Odpowiedział: - Na zachód, na zachód, gdzie wszędzie są owoce i uśmiech na każdej twarzy. Na zachód, na zachód, gdzie jest praca (tak mówili), w Kalifornii nigdy nie jest zimno, więc na zachód… – śpiewa Andy Latimer. Od kiedy wstąpiliśmy do Unii Europejskiej, „go west”, na zachód, powiedziały już miliony Polaków. Aktualnie przebywa nas tam 2,3 mln – najwięcej od akcesji. – Część Polaków, która wyjechała, jest za granicą bardzo sfrustrowana. (…) Większość tęskni za ojczyzną i myśli tylko o tym, żeby wrócić. Są w Irlandii z przymusu. Niewielu jest tam takich jak ja. Bo ja się w Irlandii świetnie czuję, to mój drugi dom. Mam męża Irlandczyka, dziecko, jestem szczęśliwa. Natomiast większość polskich emigrantów marzy tylko o tym, by zarobić pieniądze i wrócić do Polski – mówi w wywiadzie udzielonym „Gazecie Wyborczej” Monika Walsh, Polka mieszkająca w Irlandii, która pomaga na Zielonej Wyspie polskim ofiarom przemocy domowej. Nie zawsze spełniają się tam marzenia, często kończy się tylko na kurzu.
Nie rozumiem, co PO chce przez swoje nowe hasło powiedzieć. Żeby jeszcze więcej Polaków emigrowało? A może, że teraz jej działacze będą chcieli się załapać na różne fuchy w Brukseli? Tu muszę ich niestety zmartwić: limit stołków do obsadzenia wyczerpał już chyba Donald Tusk.
Stefan Sękowski