To, co jeszcze chwilę temu było nieuprawnioną pomocą publiczną, dziś stanowi ratunek dla 11 kopalni Kompanii Węglowej. Przekazanie ich do TF Silesia to jeden wielki pic na wodę.
01.10.2015 13:25 GOSC.PL
Gdy na pasku jednej ze stacji informacyjnych przeczytałem, że „Silesia” ma przejąć 11 kopalni należących obecnie do Kompanii Węglowej nie mogłem uwierzyć w to, że rząd podjął śmiałą decyzję o ich prywatyzacji. Ale nic z tych rzeczy – trafią one nie do Przedsiębiorstwa Górniczego Silesia, a do Towarzystwa Finansowego Silesia, państwowej firmy zajmującej się restrukturyzacją spółek skarbu państwa. Czyli de facto państwo przełoży prawa do ich własności z jednej kieszeni do drugiej. Nie bez skutków ubocznych w postaci wniesienia do TF Silesii akcji PGNiG, PZU i PGE o wartości 1,4 mld złotych, które będą mogły zabezpieczać ewentualne kredyty zaciągane przez tę spółkę. Ma to być początek tworzenia Nowej Kompanii Węglowej.
To zaskakujące, bo jeszcze tydzień temu pełnomocnik rządu ds. górnictwa Wojciech Kowalczyk twierdził, że stworzenie NKW nie będzie możliwe, bo Komisja Europejska mogłaby uznać finansowanie jej założenia za niedozwoloną pomoc publiczną. Co się zmieniło w ciągu tygodnia? Czyżby to, że górnicze związki zawodowe zapowiedziały strajki, mające na celu zmniejszyć poparcie Platformy Obywatelskiej do minimum (swoją drogą nie ukrywanie tego przez związanego z Ruchem Kukiza Dominika Kolorza to wyjątkowa forma wykorzystywania „Solidarności” do celów partyjnych)? Być może sztabowcy PO dostali sygnał o spadającym poparciu na Śląsku, który do tej pory był – z niezrozumiałych zresztą dla mnie przyczyn – wyjątkowo przychylny dla partii Ewy Kopacz.
Inaczej nie mogę sobie tego wytłumaczyć, zwłaszcza, że ten ruch tak naprawdę niewiele znaczy. Przecież nie chodzi tak naprawdę o ratowanie tych kopalni, bo cała operacja tak naprawdę niewiele w ich sytuacji zmieni. A widmo oprotestowania jej przez KE będzie wisiało nad nami – bo może ona (choć nie musi) nałożyć na to kary na Polskę. Ale to już nie będzie problem premier Kopacz, bo jest niemal pewne, że po zbliżających się wyborach parlamentarnych pożegna się ze stanowiskiem. Całe przedstawienie obliczone jest więc tylko i wyłącznie na uratowanie mandatów poselskich dla kilku śląskich posłów PO.
Stefan Sękowski