Nie ma możliwości, by obecny Sejm zajął się prezydenckim projektem dotyczącym obniżenia wieku emerytalnego; tak dużej ustawy nie da się zrobić na jednym posiedzeniu izby - powiedziała w poniedziałek marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska.
Prezydent Andrzej Duda skierował w poniedziałek do Sejmu projekt ustawy przewidujący, że wiek emerytalny dla kobiet zostanie obniżony do 60 lat, a dla mężczyzn do 65 lat. Duda wyraził nadzieję, że zostanie ona uchwalona jeszcze w tej kadencji Sejmu, bo - jak mówił - koalicja rządząca pokazała, że potrafi uchwalać ustawy w sposób bardzo szybki.
Na konferencji prasowej w Sejmie Kidawa-Błońska powiedziała, że prezydent był parlamentarzystą "i doskonale wie, że tak dużej ustawy nie da się zrobić na jednym posiedzeniu Sejmu, a tak naprawdę mamy tylko jedno robocze posiedzenie Sejmu, bo to październikowe będzie już tylko dotyczyło poprawek senackich".
"Więc rozumiem, że on (prezydent - PAP) ten projekt złoży tak naprawdę dla przyszłego parlamentu po wyborach, bo nie ma takiej możliwości, by Sejm mógł zająć się tą ustawą i ją zrealizować z pełną odpowiedzialnością" - zaznaczyła.
Według informacji na sejmowej stronie, izba zbierze się jeszcze w tej kadencji w dniach 23-25 września oraz 8-9 października.
Kidawa-Błońska zwróciła uwagę, że w prezydenckim projekcie nie zostały wskazane źródła finansowania. "Projekt rządowy zakładał, że tylko przez cztery lata koszty tej operacji to było 89 mld zł, więc tych środków nie ma zapewnionych i nie wiadomo, skąd je wziąć" - mówiła.
Z uzasadnienia projektu prezydenckiej ustawy obniżającej wiek emerytalny wynika, że łączny koszt obniżenia wieku emerytalnego dla sektora finansów publicznych w latach 2016-2019 wyniesie ok. 40 mld zł, z czego dla budżetu państwa ok. 30 mld zł.
W uzasadnieniu projektu czytamy też, że "w perspektywie długoterminowej obniżenie wieku emerytalnego może przełożyć się jednak na dalsze zwiększenie wydatków na świadczenia emerytalne". "W związku z tym obniżenie wieku emerytalnego wymaga podjęcia działań legislacyjnych, które pozwolą na wygenerowanie środków finansowych umożliwiających pokrycie zwiększonych wydatków funduszu emerytalnego" - podano w uzasadnieniu.
"Druga rzecz, która mnie bardzo niepokoi: w wyroku Trybunału (Konstytucyjnego) (...) mówiono, że należy dążyć do zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, a propozycja pana prezydenta idzie wbrew tym zaleceniom Trybunału, i tak naprawdę spowoduje, że kobiety w Polsce będą znowu miały mniejsze emerytury, niż mają mężczyźni" - powiedziała Kidawa-Błońska.
Marszałek Sejmu stwierdziła, że jest zaskoczona, bo "prezydent, który stoi na straży konstytucji, powinien słuchać głosu Trybunału", tymczasem - jak mówiła - "idzie wbrew tym zaleceniom".
Na uwagę, że prezydent powiedział, iż ustawy można uchwalać w ekspresowym tempie i zależy to od woli politycznej, marszałek Sejmu powiedziała: "Można przyjąć dosyć szybko ustawę, która ma jedną stronę i nie powoduje skutków finansowych i nie zmienia całego systemu. To jest poważna ustawa, która ma skutki finansowe nie tylko dla nas, ale też na przyszłość dla naszego państwa, więc ona musi być poważnie analizowana. To nie jest ustawa jednozdaniowa. Nie chciałabym, żeby takie poważne decyzje podejmowano na jednym posiedzeniu. Nawet Senat nie będzie miał czasu, żeby się tym zająć. To jest nierealne i niemożliwe".
"Prezydent zapowiadał w swojej kampanii wyborczej, że złoży taki wniosek (do Sejmu), (ale) mógł to zrobić w sierpniu, a on daje to właściwie na ostatnie posiedzenie Sejmu, to znaczy wpisuje się w kampanię wyborczą" - oceniła Kidawa-Błońska.
Jak dodała, nie było konsultacji z prezydentem w sprawie złożenia projektu ustawy do Sejmu. "To jest poważny dokument, on musi być poważnie analizowany, nie ma takiej szansy, żeby posłowie - nawet, gdyby cały czas pracowali - zdążyli go (uchwalić)" - przekonywała marszałek Sejmu.
"Nie róbmy z poważnej ustawy, poważnego dokumentu, zabawy politycznej, nowy parlament powinien się tym zająć (..) traktujmy Sejm poważnie" - apelowała Kidawa-Błońska.