Bogu chodzi o oczyszczenie człowieka, a nie o kanonizację oblepiającego go brudu.
02.09.2015 14:10 GOSC.PL
List papieża przed Nadzwyczajnym Jubileuszem Miłosierdzia już przynosi znakomite owoce. Oto bowiem media, zazwyczaj zaangażowane w przedstawianie aborcji jako prawa człowieka, nagle zaczęły mówić, że to grzech. I w dodatku cieszą się, że osoby, które go popełniły, z okazji jubileuszu będą mogły łatwiej uzyskać rozgrzeszenie. Przy okazji wielu odbiorców tychże mediów w ogóle zdało sobie sprawę, że w normalnych warunkach uzyskać rozgrzeszenie z aborcji jest trudniej. I dowiadują się, dlaczego jest trudniej: Bo to grzech tak poważny, że kto go popełnia, ten zaciąga ekskomunikę. Nawet morderstwo dorosłego człowieka nie powoduje takich skutków.
Kolejny świetny skutek jest taki, że wielu ludzi na Zachodzie uświadomi sobie, że istnieje jeszcze coś takiego jak spowiedź. I że do rozgrzeszenia trzeba konkretnego wyznania grzechów przed konkretnym kapłanem, i że być może robi się to w tej budce, w której teraz leżą szczotki i płyny do mycia podłóg.
Owszem, zawodowe medialne zamulacze sugerują, że papież zrobił coś, co bagatelizuje aborcję. Że oto teraz będzie można zabić sobie dziecko, „pyknąć” spowiedź u podrzędnego księdza, znowu zabić, znowu się wyspowiadać i tak dalej. Ale to manipulacja, a tu wyjątkowo łatwo tę manipulację obnażyć. Wystarczy przeczytać list papieża, żeby zauważyć, że tu chodzi o ułatwienie nawrócenia, a nie grzeszenia. W tekście stoi jak wół, że aborcja jest „wielkim złem”, że wybór aborcji zostawia blizny na sercu i że to wydarzenie jest „głęboko niesłuszne” i że „tylko wtedy, gdy zrozumie się to w prawdzie, można nie stracić nadziei”. A cóż to znaczy „zrozumieć w prawdzie”, jeśli nie uznać uczciwie i do końca, że się zrobiło rzecz bardzo, bardzo złą?
Dalej papież zauważa: „Przebaczenia Bożego nie można odmówić nikomu, kto żałuje, zwłaszcza jeśli ze szczerym sercem przystępuje do sakramentu spowiedzi, by pojednać się z Ojcem”. Dlatego oznajmia, że postanowił „upoważnić wszystkich kapłanów w Roku Jubileuszowym do rozgrzeszenia z grzechu aborcji osób, które jej dokonały, żałują tego z całego serca i proszą o przebaczenie”.
A zatem mamy tu przypomnienie podstawowych kryteriów uzyskania Bożego przebaczenia. To warunki dobrej spowiedzi, o których uczą się dzieci na religii (niektórzy dziennikarze nie chodzili, albo nie uważali, to i piszą głupoty). I nic się tu nie zmieniło, bo i zmienić nie może. Żal z całego serca i prośba o przebaczenie to nic innego, jak stanowcze przyznanie „źle zrobiłem” i całkowite odwrócenie się od grzechu.
W papieskim liście jest wreszcie wskazanie dla spowiedników, aby „potrafili łączyć słowa szczerego przyjęcia z refleksją, która pomoże zrozumieć popełniony grzech oraz wskaże drogę autentycznego nawrócenia, by pojąć prawdziwe i wielkoduszne przebaczenie Ojca, który wszystko odnawia swoją obecnością”. O autentyczne nawrócenie więc chodzi. Kto skrywa w sobie choćby mglisty zamiar ewentualnego ponownego popełnienia aborcji, ten się nie nawrócił. Ktoś taki nie uzyska Bożego przebaczenia, choćby się spowiadał u samego papieża.
Głęboko mylą się ci wszyscy, którym się wydaje, że Miłosierdzie Boże oznacza pobłażliwość. Bogu chodzi o oczyszczenie człowieka, a nie o kanonizację oblepiającego go brudu.
Czym jest prawdziwe miłosierdzie przypomniał papież i jest to jasne dla każdego, kto czyta jego słowa z dobrą wolą. List papieża niewiele zmienił formalnie, bo kapłani praktycznie i tak prawie zawsze mogli rozgrzeszać z aborcji, ale zmienił bardzo wiele w świadomości świata, który – chcąc nie chcąc – mówi o aborcji jako o grzechu. I mówi o ocaleniu dla żałujących, z jakim Bóg przychodzi w sakramencie pokuty. Po prostu genialne!
Franciszek Kucharczak