Biskupi Anglii i Francji zaniepokojeni losem nielegalnych imigrantów.
Ma to związek z przedłużającym się kryzysem, jaki spowodował w ostatnich dniach ich szturm na Eurotunel pod Kanałem La Manche. W ten sposób usiłują oni przedostać się z Francji do Wielkiej Brytanii. Każdej nocy tą drogą próbuje przeprawić się z Calais do Dover nawet do 2 tys. osób, do czego starają się nie dopuścić wzmocnione służby graniczne. Napięcie wzrosło także po tym, jak 29 lipca zginął w czasie jednej z takich akcji młody Sudańczyk.
Migranci są „ludźmi, którzy mają swoją historię i godność, a nie numerami do umieszczenia w statystykach”. Tak do całej sytuacji odniósł się bp Marc Camille Michael Stenger. Przewodniczący komisji sprawiedliwości i pokoju przy francuskim episkopacie przypomina w specjalnym oświadczeniu, że próbujący przeprawić się przez kanał to nie terroryści, ale młodzi ludzie, którzy zaryzykowali wszystko, by szukać lepszego życia z dala od konfliktów i prześladowań w krajach swego pochodzenia. O ile uzasadnione jest podejmowanie niezbędnych środków bezpieczeństwa i kontroli, to jednak przemoc, do jakiej doszło w Calais, pokazuje przede wszystkim brak spójności na szczeblu europejskim w polityce przyjmowania imigrantów.
Z kolei odpowiedzialny za sprawy migrantów w episkopacie Anglii i Walii bp Patrick Kevin Lynch SSCC wezwał przywódców Francji i Wielkiej Brytanii do wdrożenia bardziej skutecznych procedur rozpatrywania próśb o azyl. Są to w większości ludzie uciekający przed niebezpieczeństwami w swoich krajach, a nie przestępcy. „Musimy zareagować na sytuację w Calais, uznając desperację osób poszukujących azylu – napisał w specjalnym oświadczeniu bp Lynch. – Musimy pracować wspólnie z Francją nad poprawieniem procedur i wspieraniem tych, którzy, tak jak we Włoszech, Grecji, Hiszpanii i na Malcie, są zaangażowani w misje ratownicze dla tysięcy imigrantów przekraczających Morze Śródziemne”. Duchowny zachęcił także rząd Wielkiej Brytanii do ściślejszej współpracy z władzami innych państw, organizacjami pomocowymi i wspólnotami religijnymi w krajach pochodzenia migrantów. Chodzi o to, aby także na miejscu pomóc najsłabszym i aby nie padali oni ofiarą fałszywych obietnic organizacji zajmujących się handlem ludźmi.