Starano się tłumaczyć że to jest część jakiegoś Bożego planu i że śmierć nie jest końcem - mówi o kazaniach wygłaszanych podczas Powstania Warszawskiego dr Karol Mazur. Zdarzało się, że dowódcy powstańczy zachęcali pary do decyzji o małżeństwie bo zależało im, żeby po paru pogrzebach nastąpił też ślub – zaznacza historyk w rozmowie z KAI. Kierownik Działu Edukacyjnego Muzeum Powstania Warszawskiego opowiada o religijności powstańców, "przypadkowych" kapelanach, którzy zostali męczennikami i o głównych powstańczych dylematach moralnych.
Ale w końcu znalazł?
Nie znalazł. Ostatecznie namówili go, żeby wstąpił do dominikanów. Wchodził w różne konflikty z przełożonymi czy współbraćmi, bo bardzo radykalnie rozumiał ewangeliczne wezwanie do ubóstwa.
Zarówno ks. Stanek jak i o. Czartoryski znaleźli się w gronie 108 męczenników II wojny światowej beatyfikowanych przez Jana Pawła II w Warszawie w 1999 r.
A ten trzeci, szczególnie wart przypomnienia kapelan Powstania?
To logik UJ ks. prof. Jan Salamucha, który należał do wybitniej szkoły matematyczno-logicznej w Krakowie. Godził działalność naukową z duszpasterstwem. Został aresztowany wraz z grupą profesorów krakowskich podczas słynnej akcji SS, w listopadzie 1939 r. i jak wszyscy pozostali wywieziony do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen. Upomnieli się o niego włoscy naukowcy i w styczniu 1941 r. ks. Salamuchę uwolniono. Po powrocie do Polski został wikarym w parafii św. Jakuba na warszawskiej Ochocie.
Jan Salamucha (nota bene: tuż po gimnazjum sanitariusz w wojnie polsko-bolszewickiej) w przeciwieństwie do o. Czartoryskiego i ks. Stanka, był w konspiracji. Bardzo też angażował się politycznie na rzecz zjednoczenia AK i Narodowych Sił Zbrojnych. Był szanowany przez obydwa środowiska. Wiele tajemnic tych negocjacji zabrał do grobu, bo jak każdy porządny konspirator, był bardzo dyskretny.
Zginął na Ochocie, w Reducie Wawelskiej. Wyglądało to podobnie jak w sytuacji o. Czartoryskiego. Gdy oddziały RONA otoczyły Redutę, powstańcy zaproponowali księdzu wycofanie się kanałami. Prosili, by szedł z nimi, ale on odpowiedział, żartując oczywiście, że jest za duży i nie zmieści się w kanale. Wiadomo było, że nie chce zostawić rannych bez opieki. Został rozstrzelany.
Trzy niezwykłe i bardzo ciekawie zapowiadające się życiorysy duchownych, którzy "przypadkowo" zostają kapelanami Powstania i płacą za to najwyższą cenę – całkiem świadomie i dobrowolnie...
Osoba religijnie zaangażowana spojrzy na męczeństwo kapelanów przez pryzmat Opatrzności. Będzie widziała w nich postacie, których moc wyrastała z wierności Chrystusowi, których On do tego przeznaczył, wybrał spośród innych. Jeśli przyjrzymy się biografiom Stanka czy Czartoryskiego, to coś w tym jest – są to osoby radykalne, którym Chrystus powiedział: tak, to ty, masz dać świadectwo.
Podobnie można spojrzeć także na biografię Stefana Wyszyńskiego. Był kapelanem zgrupowania "Kampinos" i szpitala powstańczego w Laskach. Przecież Gestapo szukało go przez całą okupację, on tymczasem zawsze się wymyka, jakby Opatrzność miała dla niego bardzo konkretne plany na czas powojenny. Niekiedy mają miejsce sytuacje nieprawdopodobne, np. gdy Gestapo spotyka go w Kampinosie i pyta, czy... jest gdzieś tutaj ks. Wyszyński. A on odpowiada: tak, tak, o, właśnie tam. I unika aresztowania. Są więc zdarzenia, których nie da się wyjaśnić naukowo...
Naczelnym kapelanem AK był ks. płk Tadeusz Jachimowski ps. "Budwicz". To on wyznaczał kapelanów, którzy mieli towarzyszyć powstańcom?
Powstanie zastało księdza Jachimowskiego na Elektoralnej. 7 sierpnia w ten rejon wkroczyli Niemcy i aresztowali go wraz grupą cywilów. Wraz innymi zostali poprowadzeni przez Wolę. Następnego dnia jeden z esesmanów, prawdopodobnie z oddziałów Dirlewangera, zobaczył sutannę, czego nie mógł znieść... Wyciągnął go z kolumny cywilów i zastrzelił przy wszystkich. Jeden z zastępców ks. Jachimowskiego też był na Woli ale nie mógł się zaangażować w działalność wśród powstańców a drugi był na Pradze, gdzie Powstanie bardzo szybko się zakończyło.
W tej sytuacji głównym odpowiedzialnym za duszpasterstwo podczas Powstania był ks. Stefan Kowalczyk ps. "Biblia", który stał na czele kapelanów AK w okręgu warszawskim. Dobrze wywiązał się ze swojego zadania. Był świetnym organizatorem, potrafił w tym trudnych okolicznościach zadbać o to, żeby każdy oddział powstańczy miał swoich duszpasterzy. A nawet więcej: znamy przypadek jednego z kapelanów, ks. Antoniego Czajkowskiego, który przeżywał ogromny kryzys swojego powołania i ks. Kowalczyk jakoś go "naprostował".
Ks. Czajkowski sam zresztą całą swoją historię później opisał. 1 sierpnia został kapelanem oddziału powstańczego. Jeden z żołnierzy, ps. "Rola" podawał mu broń, kolbą i spustem do siebie. Ks. Czajkowski niechcący wystrzelił, bardzo ciężko tego mężczyznę raniąc. Głęboko to przeżył, przejął po rannym pseudonim i odtąd jako "Rola II" stał się "zwyczajnym" powstańcem – biegał i strzelał do Niemców jak każdy inny żołnierz. Na szczęście po kilku dniach ks. Kowalczyk przywołał go do porządku. Z jego woli porzucił broń i został kapelanem zgrupowania Chrobry II, w Śródmieściu północnym.
Praca kapelanów podczas Powstania to oczywiście odprawianie mszy, najczęściej kilku dziennie, jak pan wspomniał, i towarzyszenie umierającym...
Bardzo powszechne było zbiorowe rozgrzeszenie "in articulo mortis" czyli "w obliczu śmierci", udzielane po spowiedzi powszechnej. Czyli: jeśli nie przeżyjesz to masz odpuszczenie grzechów, a jeśli powrócisz po walce, to przed przyjęciem komunii św. musisz się z nich wyspowiadać.