W obronie własnej

Platforma idzie na wojnę kulturową, bo tu czuje możliwość wywołania odpowiednio silnych emocji społecznych, które mogą utrzymać ją przy władzy.

Nic tak dobrze nie robi kampanii wyborczej jak dobrze rozprowadzony wróg – uczą specjaliści od marketingu politycznego. Platforma Obywatelska ma świadomość, że zmobilizowanie milionów Polaków by na nią głosowali jest dziś praktycznie niewykonalne. Da się to zrobić tylko, jeśli elektorat znów zmobilizuje się nie tyle by głosować na PO, ale przeciw PiS. I to w warunkach ostrego konfliktu dzielącego opinię publiczną.
We wszystkich kampaniach po 2005 roku odbywało się to według identycznego scenariusza. Straszenie PiS-em niezmiennie wywoływało pożądane emocje. Ale wybory prezydenckie pokazały, że teraz może ich nie wystarczyć, bo na młodych wyborców hasło „PiS” już tak nie działa. Nastąpiła więc drobna korekta semantyczna i poszerzenie definicji. Kaczyńskiego i Macierewicza zastąpili „wrogowie naszej wolności”.
To hasło zdecydowanie bardziej pojemne, zwłaszcza, gdy poddane zostanie liftingowi. Nie chodzi bowiem o takie zagrożenia dla wolności, o których młodzi uczą się w szkole, a starsi odczuli na własnej skórze. Wolność nie oznacza dziś poczucia bezpieczeństwa, swobody wyznawania religii czy korzystania z pełni praw demokratycznych. Wolność na obecnym etapie dotyczy wyłącznie „swobody indywidualnego wyboru” i pełnej autonomii jednostek.  
Kogo każe nam się bać Ewa Kopacz? Kto zagraża dziś polskiej wolności? Na przykład ci, którzy uważają, że nauczanie Kościoła do czegoś katolików zobowiązuje. Że prawo do indywidualnego szczęścia też podlega jakimś ograniczeniom. Że porządek społeczny powinien opierać się na związku kobiety i mężczyzny. Pani premier dopuszcza tego typu anachroniczne podglądy, ale jest „przerażona” tym, że mogłyby być one nadal uznawane za powszechnie obowiązujące.
Nie ma nic przypadkowego w tym, że podpisanie ustawy o in vitro Ewa Kopacz nazwała „zwycięstwem polskiej wolności” (nad kim?). Nie jest też żadnym zbiegiem okoliczności wielka kumulacja ustaw naruszających ład moralny (i konstytucyjny!), zwieńczona wyborem takiego, a nie innego rzecznika praw obywatelskich.    
Platforma idzie na wojnę kulturową, bo tu czuje możliwość wywołania odpowiednio silnych emocji społecznych. W tej wojnie nie chodzi o kształt państwa, gospodarkę, służbę zdrowia czy edukację. Jesteśmy właśnie świadkami rozprowadzania nowego (choć w sumie bardzo starego) wroga. I choćby był on jeszcze bardziej nastawiony pokojowo niż jest, trudno mu będzie nie wejść w rolę, jaką dla niego napisano. Nie jest to już bowiem wojna na słowa, ale na konkretne rozporządzenia, ustawy i nominacje. 
PO  jest tu agresorem. Ma władzę i niestety okazało się, że nie zawaha się jej użyć… w obronie własnej.
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Piotr Legutko