To słowo brzmi dla wielu Polaków jakoś tak bardzo… reakcyjnie i wstecznie. No to warto je odczarować.
21.07.2015 12:29 GOSC.PL
„Repolonizacja” nie przejdzie łatwo przez usta kogoś o poglądach nowoczesnych, postępowych i proeuropejskich. A jeśli już przejdzie, to ze złośliwym komentarzem. Że to hasło z jakiegoś lamusa, na pewno endeckiego. Niedzisiejsze, nierealne, w sumie szkodliwe. No bo jak tu coś „repolonizować” na wspólnym, wolnym rynku bez granic, gdzie kapitał i siła robocza płynie kędy chce. Repolonizować urzędowo? Administracyjnie? Toż to czysta aberracja.
Owszem, może i banki w Polsce nie są w większości polskie, gazety też, sieci handlowe również, ale co to komu szkodzi? Przecież o to walczyliśmy przez ostatnie dekady, żeby inwestor przyjechał, kupił, zmodernizował, dał pracę. No i wywalczyliśmy. Dlaczego niby teraz mielibyśmy to odkręcać? A przede wszystkim, kto miałby teraz przejąć te banki, pisma, hipermarkety – państwo? Program powszechnej nacjonalizacji w miejsce powszechnej prywatyzacji?
A mnie się hasło repolonizacji bardzo podoba. Co więcej, uważam, że jest nowoczesne, rynkowe i z ducha europejskie (zależy, co się komu z tym słowem kojarzy). Należy je bowiem rozmieć jako hasło odzyskania naszej podmiotowości w gospodarce, wspierania aktywności i przedsiębiorczości Polaków. Właściwego odczytania tendencji rynkowych. Bo repolonizacja już trwa, jej soki płyną (jak na soki przystało) od korzeni, od dołu, od ludzi. Nie chodzi zatem o żadne ustawy nadzwyczajne i restrykcyjne, ale o wsparcie przez władzę naturalnych procesów.
Sektor bankowy znajduje się akurat w fazie przemian i to dość gwałtownych. Polski kapitał stopniowo zwiększa tu swój udział. Na razie jest to 40 proc., wkrótce będzie więcej. Konkurencja jest bardzo silna, dużo się dzieje, obserwujemy sporo przejęć i konsolidacji. Państwo jest tu aktywnym graczem – i tak być powinno. Także poprzez instrumenty podatkowe. Tu, ale i na rynku wielkich korporacji oraz sieci handlowych. Jeśli premier polskiego rządu martwi się przede wszystkim o interesy zagranicznych grup kapitałowych, to trzeba „zrepolonizować” jego (jej) sposób myślenia.
To samo dotyczy rynku mediów. To tylko pół prawdy, że polska prasa jest w rękach niemieckich. Rynek tygodników opinii już został odbity. I to nie metodami administracyjnymi, ale dzięki aktywności polskich wydawców i wyborom czytelników. Na razie specjalnie im się nie przeszkadza, ale i pomóc by nie zaszkodziło. Bo państwo polskie po 1989 nigdy nie stosowało preferencji dla rodzimych wydawców, choć w Europie to norma. Repolonizacja mediów jest celem realnym i zadaniem niezbędnym. Niemieckie koncerny po prostu psują rynek prasy, dostarczając produkt gorszej jakości, obniżając standardy, psując język, uderzając w tożsamość kulturową. Państwo ma narzędzia, by ten proces zatrzymać. \
Repolonizacja stymuluje rozwój i dobrobyt, wzmacnia wspólnotę. Dlatego warto zacząć od tego, by zakiełkowała w powszechnej świadomości. Byśmy odkryli, bez względu na opcje polityczne czy światopogląd, że warto wspierać rodzimych przedsiębiorców, kupować w małych (a jak ktoś uzależniony, to i w dużych) sklepach, polskie towary, mieć konto w polskim banku, wspierać polskie słowo drukowane. Nie tylko dlatego, że tak wypada. Po prostu to się per saldo wszystkim opłaci.
Piotr Legutko