W wyniku wybuchu zginęła co najmniej jedna osoba. Do zamachu przyznało się Państwo Islamskie.
Państwo Islamskie (IS) wzięło odpowiedzialność za sobotni zamach bombowy przed konsulatem Włoch w centrum Kairu. Egipskie władze informują, że w zamachu zginęła co najmniej jedna osoba.
Dżihadyści z IS napisali na Twitterze, że "żołnierze Państwa Islamskiego" zdetonowali przed włoskim konsulatem 450 kg materiału wybuchowego ukrytego w zaparkowanym samochodzie. Wcześniej o ładunku wybuchowym w aucie mówił informator agencji Reutera i egipskiej agencji MENA w źródłach bezpieczeństwa; taką samą wersję przedstawiali świadkowie zdarzenia.
Włoska placówka dyplomatyczna znajduje się przy jednym z największych skrzyżowań w Kairze.
Według źródła, na które powołuje się agencja AP, mocno uszkodzona została fasada konsulatu oraz biegnący pod ziemią wodociąg, a dwie osoby - policjant i cywil - zostały ranne. BBC podała za źródłami w służbach medycznych, że obrażenia odniosły co najmniej cztery osoby.
Jak poinformował proszący o anonimowość pracownik konsulatu, w chwili eksplozji placówka była nieczynna i nikt w niej zatrudniony nie został ranny.
Premier Włoch Matteo Renzi rozmawiał po zamachu z prezydentem Egiptu Abd el-Fatahem es-Sisim. Po tej rozmowie Renzi wydał oświadczenie, w którym podkreślił: "Nie pozostawimy Egiptu samego. Włochy i Egipt są i zawsze będą razem w walce z terroryzmem".
Szef włoskiej dyplomacji Paolo Gentiloni oświadczył na Twitterze, że jego kraj "nie da się zastraszyć" oraz że wśród ofiar śmiertelnych eksplozji nie ma Włochów.
Islamiści dążący do obalenia rządu w Kairze wielokrotnie brali odpowiedzialność za wybuchy przydrożnych bomb i samobójcze zamachy, jednak akty terroru ograniczały się głównie do półwyspu Synaj. W ciągu ostatnich dwóch lat w tych islamistycznych zamachach zginęło co najmniej 600 egipskich policjantów i żołnierzy.