Nie wolno wprowadzać modelu edukacji seksualnej, który proponuje część polityków, choć nie sprawdziły się one w krajach zachodnich - przestrzegał psycholog dr Szymon Grzelak w ubiegłorocznym wywiadzie, który zasadniczo nie stracił jednak na aktualności.
Autor programu profilaktycznego Archipelag Skarbów podkreśla, że przedmiot "wychowanie do życia w rodzinie" jest bardzo skuteczny, zaś realizowanie projektów, które oddzielają seksualność od uczuć i rodziny przynosi wiele problemów, o czym świadczą efekty "seksedukacji" w Wielkiej Brytanii. O tym, jak ma być wychowane dziecko decydują rodzice, to ich konstytucyjne prawo.
Alina Petrowa-Wasilewicz: Czy w polskich szkołach nie ma wychowania seksualnego? Tak twierdzi m.in. marszałek Wanda Nowicka.
Dr Szymon Grzelak: To subiektywna ocena pani marszałek, która w miejsce wychowania do życia w rodzinie postuluje wprowadzenie seksedukacji.
Generalnie obraz przedmiotu "wychowanie do życia w rodzinie" w mediach jest bardzo negatywny...
Temu obrazowi przeczą badania, przeprowadzone w gimnazjach i szkołach średnich przez dr. Szymona Czarnika z UJ. Okazuje się, że uczniowie w zdecydowanej większości całkiem dobrze oceniają WDŻR. Z badań widać cenną funkcję wychowawczą tych zajęć, także w odniesieniu do określonych postaw, podejścia do seksualności. Rzecz jasna, tu czy tam można mieć zastrzeżenia do konkretnego sposobu realizacji Wychowania Do Życia w Rodzinie, gdyż w polskich szkołach wychowanie - generalnie rzecz biorąc - jest marginalizowane. Szkoły rozliczane są wyłącznie z wyników, więc wychowanie do życia w rodzinie nie jest traktowane w części szkół jako ważne zadanie. Preferuje się naukę przedmiotów egzaminacyjnych.
Dr Szymon Grzelak podczas warsztatów dla młodzieży Jakub Szymczuk /foto gość Na zorganizowanym niedawno sympozjum w Instytucie Badań Edukacyjnych, wyniki swoich badań przedstawił dr Czarnik i przedstawicielka grupy Ponton, promującej seksedukację. I tu kontrast był podwójny: badania dr. Czarnika były przeprowadzone według solidnej metodologii na dużej, parotysięcznej reprezentatywnej próbie z Krakowa (gimnazja i szkoły ponadgimnazjalne) oraz z Białegostoku (szkoły ponadgimnazjalne, natomiast tytuł referatu edukatorki z grupy Ponton brzmiał bardzo poważnie: „Jak naprawdę wygląda edukacja seksualna w polskich szkołach?” Tymczasem dane, którymi się posłużyła, były zbiorem internetowych wpisów młodych ludzi, którzy pisali listy do Pontonu. Znając grupę Ponton możemy mieć pewność, że maile kierują do niej głównie niezadowoleni z WDŻR. Tymczasem szersze badania dr. Czarnika wskazują, że tych niezadowolonych jest kilka procent. Ponton nie powinien przedstawiać w mediach danych z takiego sondażu nadając mu wizerunek naukowego raportu. To jest nieuczciwe.
Pańska placówka też prowadziła badania ocen tego przedmiotu.
Z naszych własnych badań, Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej, przeprowadzonych wiosną 2014 r. na próbie 1,6 tys. gimnazjalistów z Wrocławia, Warszawy i kilku innych ośrodków wynika, że istnieje związek między uczestnictwem w zajęciach wychowania do życia w rodzinie a stosunkiem młodzieży do seksualności. Widać, że WDŻR wspiera rozwój psychoseksualny młodzieży. Postawy uczniów, którzy uczestniczyli w tych zajęciach są bardziej dojrzałe. Są też oni bardziej przekonani do tego, że z seksem lepiej poczekać. Zarówno w naszych badaniach, jak i dr. Czarnika wyłania się pewna prawidłowość, która jest zupełnie sprzeczna z opiniami wygłaszanymi przez p. Nowicką czy grupę Ponton, że obecnie WDŻR prowadzą głównie katecheci i to w sposób narzucający na siłę religijne wartości. Z badań natomiast wynika, że największe korzyści z tych zajęć wynosi młodzież niewierząca.
Po pierwsze, nie jest prawdą, że przedmiotu uczą głównie katecheci – jest to niewielki odsetek nauczycieli, a po drugie nawet gdyby tak było, należałoby się spodziewać, że przedmiot, nauczany przez katechetę, będzie odrzucany przez młodzież niewierzącą. A jest wręcz przeciwnie. Co więcej, w badaniach dr Czarnika okazało się, iż ogromna większość młodzieży miała poczucie, że na zajęciach WDŻR można zadawać pytania i otwarcie wyrażać swoje opinie. Nie pasuje to do ponurego obrazu przedmiotu konsekwentnie wytwarzanego przez środowiska typu Pontonu.
Podstawa programowa WDŻR jest bardzo mądra. Wielu nauczycieli prowadzi te zajęcia dobrze i w klimacie zaufania ze strony rodziców i uczniów. Ale z faktu, że niektórzy nauczyciele prowadzą lekcje słabiej, nie wynika, że należy relegować przedmiot ze szkoły, a jedynie to, że trzeba lepiej dobierać nauczycieli tego przedmiotu, lepiej ich szkolić i dawać możliwości rozwoju zawodowego. Nie dalej jak przed dwoma laty spytałem w rozmowie ówczesnego wiceministra edukacji, czy do MEN wpływają jakieś skargi od uczniów, nauczycieli, rodziców, na temat WDŻR. Stwierdził, że takich skarg praktycznie nie ma. W jego ocenie nie było żadnego problemu związanego z tym przedmiotem. Zaznaczam, że chodzi o ministra, który był uważany raczej za przedstawiciela liberalnego, a nie konserwatywnego skrzydła obozu rządzącego.
Warto przyjrzeć się kwestii seksualności w powiązaniu z całościowym rozwojem młodego człowieka, z profilaktyką, która dotyczy spraw antyalkoholowych, antynarkotykowych czy profilaktyką przemocy. Nasz Instytut koordynuje rozwój programu "Archipelag Skarbów", w którym dużo mówi się o seksualności i miłości. Efekty tego programu, którym w samym ubiegłym roku szkolnym objętych było ponad 20 tys. uczniów są bardzo pozytywne. I to nie tylko od strony opinii nauczycieli, rodziców czy samej młodzieży, ale także w świetle profesjonalnych badań ewaluacyjnych. Pod jego wpływem wielu młodych ludzi ogranicza kontakty seksualne, kontakt z pornografią. Program wpływa na mniej instrumentalne traktowanie sfery seksualnej przez młodzież. A ponieważ małżeństwo i rodzina pokazywane są w nim w korzystnym świetle, uczestnicy programu są bardziej otwarci na to, by w przyszłości, w życiu dorosłym, mieć dzieci. To ważne, bo w obliczu zapaści demograficznej powinniśmy podejmować temat małżeństwa i dzietności. Ważne jest też to, że udowodnionym efektem Archipelagu Skarbów® jest zmniejszenie korzystania z alkoholu i narkotyków przez młodzież, wzrost asertywności i spadek odsetka myśli samobójczych.
W polskich szkołach realizuje się kilka programów, prezentujących w sposób pozytywny ludzką seksualność łącząc to z umiejętną zachętą do czekania z kontaktami seksualnymi. Wartość trzech z tych programów potwierdziły poprawne metodologicznie badania. Co ciekawe, efekty seksedukacji w wersji promowanej przez p. Wandę Nowicką nie doczekały się żadnych badań. W związku z tym ich wprowadzenie byłoby sprzeczne z zasadami podejścia naukowego, bo nie należy wprowadzać na szeroką skalę czegoś, co nie zostało sprawdzone. Zupełnie na tej samej zasadzie, jak nie wpuszcza się do obrotu w aptekach lekarstwa, które nie zostało wcześniej dokładnie przebadane.