Rak i łzy

Wykryto że moja żona ma nowotwór. Dość rozległy, w głowie.

W połowie listopada 2014 r. trafiłem na rekolekcje w Białymstoku organizowane przez pewną wspólnotę. Prowadził je o. John Bashobora. Tutaj się wszystko zmieniło. Ale zanim do tego doszło...

Ofiara i cud. Dowód miłości. Przynajmniej dla mnie.

Kilka miesięcy przed tymi rekolekcjami wykryto. że moja żona ma nowotwór. Dość rozległy. w głowie. Większość, zdecydowana większość takich to nowotwory złośliwe. Większość ludzi nie ma szans...

W październiku żona została przyjęta na operację do szpitala. I tego samego dnia wypisana, bo jakieś badania się nie zgadzały. Szok. Nerwy.

Na drugi dzień dzwoni pani ze szpitala, że w przyszłym tygodniu mogą tę operację wykonać w innym szpitalu. Idziemy. Operacja się udała. Wszystko jest w porządku. To był 13 październik. Rocznica objawień fatimskich.

To była ofiara za moje nawrócenie. Jej cierpienie i miłość. Skąd to wiem? Po jakimś czasie czytałem Ewangelię według św. Jana, rozdział 9, gdzie Jezus uzdrawia niewidomego od urodzenia. Dlaczego on był niewidomy? Żeby pokazać chwałę Pana. Objawić sprawy Boże.

Wszystkie badania są ok. Nic nie ma. Nic nie rośnie. Nic się nie dzieje. Nie ma komplikacji.

Ale wcześniej we wrześniu rozmawiałem z moim bratem, aby wstawił się za nami. Jest wierzącą osobą, ja nie byłem. Powiedział mi o tych rekolekcjach. Ja nie chciałem jechać. Ale żona powiedział, że jak będzie mogła (czytaj: żyła), to pojedziemy. Zgodziłem się. 

Dzień przed byłem zdenerwowany. Ja nie chciałem jechać. Nawet pokłóciłem się z żoną, aby tam nie jechać. Rano wyłączyłem budzik i położyłem się spać. Nagle wstaje żona i mówi: jedziemy. I pojechaliśmy.

W trakcie rekolekcji chciałem uciec. 

Byłem tam cały dzień. Poszedłem do spowiedzi. Bez przygotowania. Byłem na Mszy Świętej. Komunia Święta. Potem było wystawienie Najświętszego Sakramentu. Kiedy kapłan chodził między ludźmi z Najświętszym Sakramentem, wyciągnąłem rękę i wtedy …. I wtedy wszystko zaczęło się zmieniać. Dar łez.

Przez 3 dni unikałem ludzi. Siedziałem cicho i spokojnie. Nie wiedziałem, co się dzieje. Jezus działał. Już na drugi dzień przestałem używać wulgaryzmów. Zacząłem czytać Biblię, szukać kontaktu Jezusem, codziennie chodź na chwilę być w kościele. To może być 10 sekund albo więcej, ale musiałem być. Silne pragnienie uczestnictwa we Mszy Świętej, silne pragnienie modlitwy.  

I tak to już jest do dziś. Owszem są ciemne dni. Nie zawsze jest różowo. Ale nie ma już tej pustki w sercu.

Gdzieś przeczytałem, że każdy człowiek ma w sercu pustkę w kształcie Boga. To od człowieka zależy, czym ją wypełni. Ja zdecydowałem, że wypełnię ją Bogiem.

Nareszcie jestem szczęśliwy.

Chwała Panu!

Piotr

« 1 »
TAGI: