Jezus wysłuchał mojej modlitwy. Do dziś nie palę. Nawet mnie nie ciągnie. Jakbym w ogóle nie palił.
Chciałem opowiedzieć jak „rzuciłem” palenie. Miałem wielką ochotę by zerwać z nałogiem palenia papierosów, który mnie zniewolił i z którym żyłem prawie 20 lat; paliłem wtedy e-papierosa. Najpierw chciałem to zrobić w adwencie 2014. Ale zabrakło mi wiary. Wtedy powiedziałem sobie i Jezusowi, że jeśli wytrwam w wierze do Wielkiego Postu to będzie to moim postanowieniem na ten okres. No i Środa Popielcowa zbliżała się. Bałem się tego, ale chyba bardziej bałem się nie dotrzymać słowa danego Jezusowi. Myślę tu o trwaniu w wierze. W końcu wiara to łaska którą również otrzymałem.
Kilkakrotnie zdarzało się, że zabrakło olejku do e-papierosa i doskwierał mi brak nikotyny. Byłem nerwowy i niespokojny. Łatwo się denerwowałem i czekałem bardzo na chwilę kiedy będę mógł „zapalić” i ulżyć sobie. Tak było w poniedziałek. 2 dni przed Środą Popielcową. Wizja rzucenia palenia była dla mnie straszna. Bardzo się bałem nerwowej sytuacji, tego że będę zdenerwowany, poirytowany a od tego tylko krok od ranienia ludzi. Ci co rzucali palenie wiedzą o czym mówię.
W Środę Popielcową poszedłem na poranną Mszę Świętą. Po Mszy uklęknąłem i powiedziałem do Jezusa, że bardzo chcę rzucić nałóg. Że Wielki Post już się zaczął. Chcę spełnić obietnicę. Nie chcę być gołosłowny. Poprosiłem Jezusa aby mi w tym pomógł. Że jeśli tylko chce to moje rzucenie palenia może być proste i łatwe i mogę nie odczuwać braku nikotyny a jeśli chce to mogę bardzo to odczuwać. Oddałem to Jezusowi. Pogodziłem się z Jego Wolą. Powiedziałem że jeśli będzie mi doskwierał brak trucizny to będę się modlił.
Jezus wysłuchał mojej modlitwy. Do dziś nie palę. Nawet mnie nie ciągnie. Jakbym w ogóle nie palił. Od pierwszego dnia nie byłem zdenerwowany. Nie czułem głodu. Nie brałem żadnych tabletek, naklejek z nikotyną itd. żadnych środków medycznych -wspomagaczy. Jedyne lekarstwo to pełne zaufanie Jezusowi. Nawet moja żona nie zauważyła na początku że nie palę. Zorientowała się gdzieś po tygodniu może dwóch.
Oczywiście są chwile kiedy „miałbym ochotę” zapalić, nawet teraz. Ale wtedy przypomina mi się jak wielką łaskę otrzymałem od Pana i to byłoby zmarnowanie daru.
Chciałem Wam pokazać, że jeśli nasze pragnienie jest zgodne z wolą Pana to się stanie to tak będzie. Dla Jezusa nie ma rzeczy niemożliwych. Jego miłosierdzie jest nieograniczone, jest przepaścią.
Co więcej. Teraz wiem dlaczego nie czułem głodu nikotyny i dlaczego to tzw rzucenie palenia przeszło tak gładko. Pan nigdy nie da nam więcej niż możemy udźwignąć. Myślę, że Jezus wiedział, że jeśli będzie inaczej to nie dam rady i wrócę do palenia dość szybko. Wiedział, że jeśli będę czuł brak nikotyny będę się denerwował, będę się złościł.
Podobnie było z kawą. Ten napój bardzo lubię. Nie wyobrażałem sobie, aby dzień zacząć bez kawy. Dwie małe czarne rano, potem dwie w pracy i jeszcze wieczorkiem jedna. Razem około 5-6 kaw dziennie. To był nałóg. W Wielkim Tygodniu Pan uwolnił mnie od kawy. Teraz piję, ale najwyżej jedną dziennie i to też nie codziennie. W Wielkim Poście ograniczyłem kawę do dwóch filiżanek. To było również z pomocą Jezusa. Dlaczego tak uważam. Bo wcześniej jak chciałem nie pić kawy to bolała mnie głowa. Czułem się senny, ziewałem już przed południem. Pan uwolnił mnie kawy.
Chwała Panu!
Piotr