Zanosiło się na zwolnienie, a ja zacząłem modlić się za przełożonych

I stało się coś, co było, jak dla mnie, niemożliwe.

To było około 3 miesiące temu. Pracuję w firmie handlowej. Moje obowiązki przejęła pewna osoba, taką decyzję podjął mój przełożony. Żeby było ciekawej, umowa o pracę kończyła mi się na koniec czerwca. Więc mnóstwo nerwów. Naprawdę było nerwowo.

Co zrobiłem. Po rozmowie nie tylko z moim bratem i księdzem zacząłem modlić się za moich współpracowników i przełożonych. Nauczyłem się nie czuć nienawiści do nich. Szukałem w nich dobra. To było najtrudniejsze. Więc postanowiłem nie oczerniać tych ludzi. Potem byłem w Częstochowie, oczywiście byłem na Jasnej Górze. Całą tę moją sytuację oddałem Matce Bożej.

Stało się coś, co było, jak dla mnie, niemożliwe. Całe te nerwy odeszły, nie było ich.  A ja wytrwale modliłem się za moich przełożonych, szukając w nich dobra i starałem się nie obgadywać ich.

Odkryłem w tej sytuacji Matkę Bożą. Nawiązałem relację. Pragnąłem tej relacji. I co się stało: Umowę mam już podpisaną na takich samych warunkach. Po wyjściu z kadr podniosłem rękę do góry i powiedziałem: Chwała Panu! Podziękowałem też Maryi za pomoc, wstawiennictwo i opiekę. Wiem że muszę pojechać do Częstochowy i kiedy będę miał taką możliwość, to pojadę. Tam oddałem Matce całą tę sytuację i tam pragnę podziękować.

Chwała Panu!

Piotr

« 1 »