Film „Timbuktu” pokazuje, do czego prowadzi czerpiąca inspirację z Koranu ideologia radykalnych islamistów.
O bogactwie Timbuktu, miasta położonego nad rzeką Niger, krążyły legendy. Otoczone pustynią, przez wieki było centrum wymiany handlowej między Czarną Afryką a berberyjską i islamską Afryką Północną. We wspaniałych bibliotekach przechowywano podobno 150 tysięcy starodawnych manuskryptów. Legendy mówiły, że chodniki miasta były pokryte złotem. Niedostępna przez wieki dla Europejczyków stolica wielkiego średniowiecznego imperium Mali, a jednocześnie ważny ośrodek islamu, budziła zainteresowanie otaczającą ją tajemnicą. W kulturze Zachodu, również tej popularnej, nazwa miasta żyła własnym życiem. Pierwszy europejski podróżnik dotarł do Timbuktu dopiero w pierwszej połowie XIX wieku, przypłacając to życiem. To, co zobaczył, było już jednak cieniem wspaniałej przeszłości. Drastycznie zmniejszyła się liczba mieszkańców, z dawnych lat pozostało kilka zbudowanych z niewypalanej gliny meczetów i domy, które po każdej ulewie trzeba naprawiać, by się nie rozpłynęły. A wszystko to przysypywane piaskiem pustyni. Dzisiaj Timbuktu jest stolicą jednego z regionów Mali. Do 2012 roku liczyło około 50 tysięcy mieszkańców. Teraz pozostali w nim tylko nieliczni.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz