Kolejne pomysły mające na celu podnieść PO przed jesiennymi wyborami mogą tylko ucieszyć opozycję. Ale...
26.05.2015 09:30 GOSC.PL
Szok i niedowierzanie - rzekłby klasyk, opisując to, co dzieje się teraz wśród zwolenników PO. Platforma Obywatelska próbuje otrząsnąć się z wyborczej porażki prezydenta Komorowskiego, który jeszcze w styczniu był najlepiej ocenianym politykiem w kraju, a w maju przegrał wybory z człowiekiem pół roku temu szerzej nieznanym. 19 mln zł wydanych na kampanię poszło na marne. Porażka wydaje się tym boleśniejsza, że partia rządząca od 10 lat jest przyzwyczajona do wyborczych sukcesów. Tymczasem Bronisław Komorowski dokonał niemożliwego i jego obóz musi wyraźnie odnowić swój wizerunek, jeśli nie chce zanotować kolejnej klęski w znacznie ważniejszych wyborach parlamentarnych. Pytanie tylko - jaką maskę założyć na kolejne cztery miesiące?
Na razie wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że PO skręci wyraźnie w lewo. Partię szczególnie zabolała utrata głosów elektoratu lewicowego. Nikt w PO nie spodziewał się, że na kandydata PiS może zagłosować część wyborców SLD, a nawet środowisk skupiających aktywistów LGBT. Dla obozu prezydenta wydawało się oczywiste, że ich głosy z automatu należą się Komorowskiemu. A tu klops! Co trzeci wyborca SLD z 2011 roku poparł Andrzeja Dudę!
W związku z tym bliskie władzy media, z "Gazetą Wyborczą" na czele, już teraz zapowiadają lewicową ofensywę Platformy. Tytuł z okładki dzisiejszej GW: "Kopacz ucieka w centrolew". Podobno premier ma "zabrać na pokład lewicowe sieroty oraz byłych współpracowników Leszka Balcerowicza". Już dziś w Sejmie ma być podjęta kolejna dyskusja o związkach partnerskich.
Coś rzeczywiście jest na rzeczy, bo już pojawiła się w sieci odpowiedź SLD. Partia opublikowała na swoim Twitterze grafikę, która punktuje dotychczasowe działania PO pod kątem spodziewanych obietnic:
W rachunku, który lewicowy wyborca powinien wg SLD wystawić PO, czytamy, że przez 8 lat rządów partia NIE wprowadziła związków partnerskich, NIE stworzyła ustawy o in vitro i NIE zlikwidowała Funduszu Kościelnego, za to podniosła wiek emerytalny do 67. roku życia, doprowadziła do zapaści służby zdrowia i podniosła VAT do 23 proc.
Cały problem PO polega na tym, że tylko skończony naiwniak uwierzy w obietnice partii, z której prezydent zmienia zdanie w kluczowych sprawach o 180 stopni średnio raz na tydzień. Najlepszym przykładem tego jest kwestia reformy emerytalnej. Jeszcze 19 maja Bronisław Komorowski i PO, będąca jego zapleczem politycznym, określali pomysły obniżenia wieku emerytalnego ekonomicznym szaleństwem. Mniej więcej w połowie tygodnia, na kilka dni przed II turą wyborów, prezydent szumnie zapowiedział projekt reformy, która pozwoli przejść na emeryturę po 40 latach pracy, czyli w niektórych przypadkach w wieku 58 lat. Ale już 25 maja, dzień po przegranych wyborach, Komorowski wycofał projekt z konsultacji, dziękując w ten sposób 8 milionom swoich wyborców i udowadniając, że ma ich za ludzi - delikatnie mówiąc - niezbyt rozgarniętych intelektualnie.
I chociaż do wyborów jeszcze cztery miesiące, a w tym czasie naprawdę wszystko może się zdarzyć, Platformie Obywatelskiej będzie niezwykle trudno wyjść z dołka. Nawet przy silnym wsparciu "zatroskanych" o Polskę mediów głównego nurtu, które, choć pomocne w dotarciu do elektoratu 40+, stały się kulą u nogi w walce o młodych wyborców.
I chociaż politycy opozycyjni różnych barw i odcieni nie powinni przedwcześnie triumfować (bo pycha kroczy przed upadkiem), to niejeden z nich, spoglądając na histeryczne reakcje w PO, mruczy dziś pod nosem: "Jaka piękna katastrofa". Oby jednak nie zapominali, że jeśli dojdą do władzy, będą rozliczani tak samo jak dziś Platforma.
Wojciech Teister