Ewangelizacja na blokowiskach to obrazek, który stał się już duszpasterską klasyką gatunku. A wieś? Życie pokazuje, że metody, które sprawdzają się wśród ludzi szukających miejsc pod hipermarketem i w ramach akcji „Bóg w wielkim mieście”, zawodzą w scenerii rodem z programu „Rolnik szuka żony”.
Wierzymy w to, że Bóg potwierdza głoszenie Ewangelii znakami i cudami, więc w czasie ewangelizacji wsi zapraszamy ludzi na Mszę z modlitwą o uzdrowienie. Najpierw są zaszokowani tym, że coś nowego się dzieje. A potem przyjdą pod Najświętszy Sakrament podziękować za otrzymane łaski, ale – to charakterystyczne – nie powiedzą na głos o tym, czego doświadczyli. Jest jakiś mur.
Dlaczego forma „od drzwi do drzwi” sprawdza się w praniu? Może na wsiach ludzie są jeszcze na tyle otwarci, że jak już cię przyjmą i pogadają, to są w stanie ci zaufać? Wiem, że świadectwo ma ogromną moc, a jednak w praktyce widzę, że w wioskach ludziom trudno jest opowiedzieć o doświadczeniu wiary. Ja nigdy nie biorę do świadectwa ludzi ze wsi, w której głoszę słowo, ani nawet z ościennych wiosek. W tym środowisku boleśnie sprawdza się zapowiedź: „Żaden prorok nie jest w swej ojczyźnie mile widziany”. Na wsi działa za to znakomicie inny mechanizm. Jeżeli człowiek nawróci się i zaczyna inaczej żyć, widzą to wszyscy. To promieniuje. Taki człowiek po jakimś czasie może mieć „mocne przebicie”. Sąsiedzi patrzą na niego i po pewnym czasie mogą go zaczepić: „Słuchaj, też tak chcemy”.
Słyszałem takie świadectwo: pewien mężczyzna nawrócił się, wyspowiadał po 20 latach, Bóg wyzwolił go z alkoholizmu. Po trzech latach – opowiadał mi – przyszedł do niego kolega, alkoholik. Nocą. „Słuchaj – zaczął. – Co mam zrobić, by być taki jak ty? Widzę, jak się zmieniłeś. Porzuciłeś pijacki styl życia. Wszyscy to widzą. Na początku kpili, że stałeś się »kościelny«. A ja widzę, jak twoja rodzina odetchnęła, zmieniła się. Moja jest w gruzach”. Słyszałem też czasami: „W czasie świadectw mówicie o ludziach, którzy się pogubili, a potem znaleźli Boga – opowiada ks. Krzysztof. – A my potrzebujemy raczej opowieści o tym, jak żyć w głębszej relacji z Bogiem, dla tych, którzy nie odeszli od Kościoła, ale ich wiara stała się jałowa, szara”.
Pamiętajmy, że wiele przypowieści Jezusa było adresowanych do rolników. Oni doskonale odnajdywali się w tych historiach, rozumieli kontekst. Słuchali słów: „Oto Siewca wyszedł siać” czy: „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo”, i doskonale wiedzieli, o czym opowiada Rabbi Jeszua. Uważajmy, by ruszając na ewangelizacje z nową piosenką Hillsong United na ustach, nie szydzić z pielęgnowanych od wieków form. Życie pokazuje, że niezwykle łatwo wylać dziecko z kąpielą.
Marcin Jakimowicz