On zadba o was!

Zawarliśmy jedynie cywilny związek małżeński, rozpocząłem „dorosłe“ życie. Związek oczywiście nie przetrwał próby czasu, miałem wtedy ogromne pretensje do Boga (?!) że tak mi utrudnia życie.

Mam 47 lat, jestem ochrzczony, wychowałem się w rodzinie katolickiej, w latach młodości z oporami jednak uczęszczałem do kościoła i praktycznie na chodzeniu do kościoła moja wiara się kończyła. Nigdy nie zastanawiałem się głębiej nad sednem tego, w co wierzę, z perspektywy czasu mogę z całą pewnością stwierdzić, że moja „wiara“ była bardzo pusta.

Po zakończeniu służby wojskowej, a było to 25 lat temu, poznałem dziewczynę, mężatkę w trakcie rozwodu, i stwierdziłem, że taki związek mi wystarczy. Nie było wtedy Boga w moim życiu, rozpoczęły się lata życia w nieczystości, życia w niesakramentalnym związku, zawarliśmy jedynie cywilny związek małżeński, rozpocząłem „dorosłe“ życie. Związek oczywiście nie przetrwał próby czasu, miałem wtedy ogromne pretensje do Boga (?!) że tak mi utrudnia życie.

Po rozwodzie kolejne lata życia w próżni, bez Boga w sercu, nie było wtedy dla Niego miejsca w moim życiu. Przez długie lata nie uczestniczyłem we Mszy św., nie korzystałem z sakramentu pojednania, jednak Pan ciągle pamiętał o mnie, starał się, bym wrócił do Niego. W 2010 roku „zupełnym przypadkiem“ ;) dowiedziałem się o Domu Rekolekcyjnym oo. Dominikanów w Korbielowie. Jako że uwielbiam góry, było to wymarzone miejsce dla mnie na wypoczynek. Skontaktowałem się z dyrektorem domu, zgodził się na mój tygodniowy pobyt w domu. I tam zaczął się mój powrót do Ojca, jako że w bezpośrednim sąsiedztwie domu jest kościół, i codziennie odmawiany jest tam przez zakonników różaniec. Poczułem potrzebę uczestnictwa w tych nabożeństwach, codziennie :). Po powrocie do domu również co wieczór zacząłem odmawiać dziesiątek różańca, i tak pozostało do dziś :). Poza tym zacząłem poważnie traktować wieczorną modlitwę, zacząłem rozmawiać z Bogiem, jak z najlepszym przyjacielem, dzielić się z Nim swymi troskami i radościami. 

W 2013 roku trafiłem na kurs Alfa, kulminacyjnym momentem kursu był Wekend Alfa, zorganizowany na Górze Św.Anny. To właśnie tam poczułem po raz pierwszy dotyk Ojca, Jego odczuwalną obecność, modlitwa wstawiennicza, uwielbienie... nieopisane szczęście, radość, duma i spokój. To tam po raz pierwszy oddałem swoje życie Jezusowi. I chyba wtedy zaczęła pojawiać się pycha w moim życiu, uważałem, że skoro mam takiego „kumpla“, to wolno mi więcej, to Bóg spojrzy na moje przewiny z przymrużeniem oka. Jakże się wtedy myliłem, bardzo boleśnie odczułem to już parę dni po zakończeniu Weekendu.

Wyciągnąłem z tego ciosu wnioski i niezrażony, w marcu 2014, skorzystałem z kursu Nowe Życie, gdzie po raz kolejny oddałem swe życie Jezusowi W lipcu rekolekcje "Jezus Żyje", również na Górze Św. Anny, i kolejny cios... Parę dni po zakończeniu rekolekcji tracę pracę, tracę praktycznie wszystko, co dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Jednak byłem już świadomy w swej wierze, nie poddałem się.

Momentami było ciężko, jednak moja wiara i oddanie Jezusowi zwyciężyły, obecnie mam nową pracę, o niebo lepszą od poprzedniej :). Moja więź z Ojcem znacznie się zacieśniła, zaufałem Panu, oddałem Mu siebie, swoje problemy i słabości, i Pan działa w moim życiu :).

Kończąc już to krótkie świadectwo, pragnę Was zapewnić, że Pan czeka na Was, nieważne jakich niegodziwości dopuściliście się w swoim życiu. Oddajcie Mu swoje życie, najlepiej w obecności innych osób, i gwarantuję Wam, że Pan zacznie działać w Waszym życiu, czasem w niewyobrażalny dla Was sposób. I nie poddawajcie się, kiedy spadnie na Was coś niekoniecznie miłego, jak było w moim przypadku. Pan zadba o Was! Choć czasem na wsparcie „z góry“ trochę trzeba poczekać :) jednak WARTO! Miłosierdzie Pana jest nieograniczone!

Kochani - zaufajcie Jezusowi! Chwała Panu!

Bogusław

« 1 »