O „bezczelnym” spieraniu się z Bogiem i ludziach, którzy powinni otrzymać zakaz czytania Biblii, z ks. Wojciechem Węgrzyniakiem rozmawia Marcin Jakimowicz.
Marcin Jakimowicz: Wojciech Węgrzyniak pójdzie do nieba?
Ks. Wojciech Węgrzyniak: Tak! Na pewno nie trafię do piekła. Pójdę pewnie do czyśćca, bo mam za co. Ale w piekle nie będę. Tego jestem pewien.
Myślenie w ten sposób nie jest bezczelnością?
A dlaczego miałoby być? Moja mama nie powiedziałaby nigdy, że bezczelnością jest wiara w to, że ona zawsze mnie przyjmie w domu. Będę w niebie. To nie bezczelność. To wiara w Boga, który jest ojcem nawet syna marnotrawnego. Poza tym „zrobiłem” dziewięć pierwszych piątków. Tak obiecał Jezus św. Małgorzacie, a Kościół zagwarantował, że to prawdziwe objawienia, a nie probabilistyka teologiczna.
„Nie puszczę Cię, dopóki mi nie pobłogosławisz” – wołał do anioła Jakub. Jan Kowalski czyta podobne zdania i wpada w lekki popłoch. Nie uczono go takiej szczerości w stosunku do Najwyższego…
Nie uczono. Nawet mówiono, że takie postawienie sprawy jest bluźnierstwem. A Jakub nie bał się powiedzieć jeszcze mocniej: „Jeżeli Pan Bóg będzie ze mną, strzegąc mnie w drodze, w którą wyruszyłem, jeżeli da mi chleb do jedzenia i ubranie do okrycia się i jeżeli wrócę szczęśliwie do domu ojca mojego, Pan będzie moim Bogiem” (Rdz 28,20-21). A to w świecie politeizmu praktycznie znaczyło, że jeśli Bóg moich przodków mi nie pobłogosławi, to wybiorę sobie innego boga. Znajoma siostra zakonna lubi powtarzać: „Panie Jezu, staraj się o mnie, bo masz wielu konkurentów”. A w jednej z podhalańskich wiosek żył człowiek, który gdy deszcz zalał mu porządnie siano, potrafił rzucać tym sianem w stronę nieba i wołać: „Boże, takie siano to sobie sam zjedz, bo krowy na pewno nie będą tego jadły”. W dzieciństwie myślałem, że to jakiś bluźnierca, ale im dłużej żyję i im bardziej czytam Biblię, przekonuję się, że ten człowiek miał autentyczną relację z Bogiem.
Pan Bóg nie obraża się, słysząc tak bezczelne słowa?
Większą bezczelnością jest chyba mówienie do Niego w kościele: „Pan mym pasterzem, nie brak mi niczego”, a po wyjściu ze Mszy narzekanie, jak to nam wielu rzeczy brakuje. Większą bezczelnością jest mówienie codziennie: „Bądź wola Twoja” i oburzanie się na Boga wtedy, kiedy jest tak, jak On chce, a nie tak, jak my chcemy. Postawmy się trochę na miejscu Boga, który zna serca ludzkie. Czy nie bolałaby nas nieszczerość ludzi, którzy zwracaliby się do nas na modlitwie? Poza tym gdyby Bóg obrażał się na takie słowa, nigdy nie pozwoliłby napisać w Biblii: „Boże mój, czemuś mnie opuścił” (Ps 22,2), „Ocknij się! Dlaczego śpisz, Panie? (Ps 44,24) albo: „Niech będzie przeklęty dzień, w którym się urodziłem” (Jr 20,14). Objawiłby się autorom natchnionym i powiedziałby do nich: „Nie pisz: »Czemuś mnie opuścił?«, ale: »Czemu czuję się, jakbyś mnie opuścił?«. Nie pisz: »Dlaczego śpisz«, bo ja nigdy nie śpię! I nie pisz: „Przeklęty dzień mego urodzenia«, bo życie jest błogosławieństwem od poczęcia aż do naturalnej śmierci”.