„Jestem rzymskim katolikiem narodowości polskiej. Więcej nic nie mam panom do powiedzenia” – miał powiedzieć do stalinowskich sędziów. Co K. Pużak powiedziałby politykom p.o. lewicy w Polsce?
30.04.2015 16:29 GOSC.PL
Jego życiorysem można by obdzielić kilku bohaterów. Kazimierz Pużak jeszcze pod zaborami jako bojowiec Polskiej Partii Socjalistycznej-Frakcji Rewolucyjnej Józefa Piłsudskiego kilka lat spędził w carskich więzieniach. W II RP zdystansował się do Marszałka, nie poparł sanacji. W czasie II wojny światowej należał do Armii Krajowej, walczył w Powstaniu Warszawskim, kierował parlamentem Polskiego Państwa Podziemnego. W 1945 roku NKWD podstępnie porwało jego oraz innych liderów władz podziemnych i wywiozło do Moskwy. W pokazowym „procesie szesnastu”, w którym oskarżano go o dywersję na tyłach Armii Czerwonej i współpracę z Niemcami, został skazany na 1,5 roku więzienia. W ramach amnestii Pużak wyszedł na wolność pod koniec 1945 roku, ale nie nacieszył się nią długo – komuniści ponownie aresztowali go w Polsce w 1947 roku, pod zarzutem chęci obalenia ustroju. Skazany w 1948 roku na 10 lat pozbawienia wolności, zmarł 30 kwietnia 1950 roku w więzieniu w Warszawie: według jednej z wersji został zepchnięty ze schodów przez strażników, według innej zmarł schorowany.
Wyrok na Pużaka zapadł kilka tygodni przed przymusowym scaleniem Polskiej Partii Socjalistycznej z Polską Partią Robotniczą (wspólnie stworzyły PZPR). To symboliczny koniec niepodległościowej lewicy w Polsce. Co prawda próbowano PPS odtwarzać, nawet ta partia formalnie dziś istnieje, ale nie odgrywa żadnej poważnej roli. Dziś spadkobiercy tego nurtu stanowią margines debaty publicznej, tworząc niszowe środowiska wokół pism papierowych i internetowych, takich jak „Nowy Obywatel” czy „Nowe Peryferie”, lub, jak Ryszard Bugaj, skazani są na rolę komentatorów, nie mogąc odnaleźć się na polskiej scenie politycznej. Z powodu braku autentycznej lewicy w Polsce wiele tematów w debacie publicznej zwyczajnie nie istnieje (przykłady: Polska jako kraj niskich płac, czy deindustrializacja - temat, który dopiero niedawno odkrył dla siebie mainstream). I nie chodzi tu o to, by lewica patriotyczna - zbyt nieufna wobec prywatnej inicjatywy i rynku - realizowała swoje ideały jeden do jednego. Ale bez prawdziwej lewicy w Polsce spory polityczne stają się coraz bardziej jałowe. A bez sensownego sporu nie ma wypracowywania sensownych rozwiązań.
Brakuje lewicy, której przedstawicielem był Pużak także dlatego, że była polska i żyła Polską. „Jestem rzymskim katolikiem narodowości polskiej. Więcej nic nie mam panom do powiedzenia” – miał w 1948 roku powiedzieć do komunistycznych sędziów. Ciekaw jestem, co miałby dziś do powiedzenia tym, którzy z braku stłamszonej przez komunistów PPS we współczesnej Polsce pełnią obowiązki lewicy. Będącym instytucjonalnymi spadkobiercami jego morderców postkomunistom, albo Januszowi Palikotowi, którego „lewicowość” opiera się na zoologicznym antykatolicyzmie i ostentacyjnym internacjonalizmie, co stawia go bliżej Róży Luksemburg niż byłego przewodniczącego Rady Jedności Narodowej.
Nawet nie zgadzając ze wszystkim, z Pużakiem można by się przynajmniej żarliwie spierać o kształt Niepodległej, na której mu rzeczywiście zależało. A o co można tak naprawdę konstruktywnie spierać się z naszymi rodzimymi czerwonymi substytutami?
Stefan Sękowski