Cisza milionów

Jednoznaczne określenie działań tureckich sprzed stu lat domagałoby się również klarownej deklaracji po stronie tych, którzy dzisiaj giną z powodu Chrystusa.

Wczoraj usiłowałem dowiedzieć się jak najwięcej na temat uroczystej kanonizacji półtora miliona męczenników wymordowanych przez tureckich nacjonalistów na początku dwudziestego wieku. Tymczasem informacji było naprawdę niewiele. Zastanawiałem się, dlaczego.

Wydarzenia te rozgrywały się sto lat temu, a jednak do dziś Turcja nie jest w stanie przyznać, że dopuszczono się wówczas ludobójstwa. Władze głośno protestowały, gdy papież Franciszek użył tego słowa podczas spotkania z duchownymi ormiańskimi. Ale jak już użył, to wrzawa się rozpętała znaczna. Turecki rząd ostrzegał papieża, upominał, groził nieokreślonymi acz stanowczymi konsekwencjami. Prezydent Turcji wczoraj na uroczystościach upamiętniających setną rocznicę bitwy o Gallipoli kolejny raz powtórzył: „nasi przodkowie nie dopuścili się ludobójstwa”. Katolikos Karekin II z kolei wczoraj podczas uroczystości kanonizacyjnych – co ciekawe pierwszych od 500 lat w Kościele ormiańskim – mówił otwarcie, że uznaje fakty, czyli ludobójstwo. A jakie są fakty? Nie chciałbym się powtarzać, więc odsyłam do szerszego tekstu „Utopieni we krwi”, w którym m.in. przypominam historię zamordowanego biskupa Ignacego Maloyana czy ocalonej Aurory Madriganian.

Opowieści o rzeziach Ormian, gwałtach na ich kobietach, zmuszaniu do konwersji na islam i brutalnych ukrzyżowaniach rozdzierają serce. Tymczasem informacji o upamiętnieniu tamtego najlepiej udokumentowanego po Holokauście masowego mordu – jak na lekarstwo. Na szczęście Katolicka Agencja Informacyjna zamieściła obszerną relację. Poza tym w polskich mediach raczej cisza.

Zastanawiałem się nad tym, aż trafiłem na podobną konstatację brytyjskiej autorki Leli Gilbert, autorki wielu książek na temat prześladowań chrześcijan. Twierdzi ona, że setna rocznica rzezi Ormian jest celowo pomijana po pierwsze dlatego, by nie drażnić Turcji, ale też z tego powodu, że przypominanie o eksterminacji ludności ormiańskiej jest politycznie niewygodne. A to dlatego, że tureckie działania nie tylko zostały wyhodowane na pożywce nacjonalizmu, ale również miały podstawy religijne.

Dziś wciąż giną chrześcijanie, cierpią w Nigerii, Pakistanie, Libii... Są prawdopodobnie najbardziej prześladowaną wspólnotą świata. Jednoznaczne potępienie działań tureckich sprzed stu lat w konsekwencji domagałoby się również klarownej deklaracji po stronie tych, którzy dzisiaj ponoszą męczeńską śmierć, a to chyba wygórowane żądania. W tym kontekście naprawdę dobrze się stało, że papież wywołał ferment wokół tej kwestii.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jan Drzymała