Minister finansów ogłosił, że Polska wesprze gotówką inwestycyjny „plan Junckera”. Nie ma to jednak większego znaczenia.
22.04.2015 19:16 GOSC.PL
Bank Gospodarstwa Krajowego oraz Polskie Inwestycje Rozwojowe mają dołożyć do inicjatyw Europejskiego Funduszu Inwestycji Strategicznych sumą 8 mld euro. EFIS to część „planu Junckera”, w ramach którego do gospodarki unijnej ma zostać wpompowane 315 mld euro. Polska jest jednym z sześciu państw, które zapowiedziały wsparcie inicjatywy.
Jesteśmy więc europejskim prymusem, ale trudno powiedzieć, by wynikało z tego coś konkretnego. Teoretycznie możemy liczyć na to, że dzięki naszej otwartości do Polski popłynie dodatkowy strumień euro. W praktyce jednak pewni możemy być jedynie tego, że pieniądze, które sami do worka Junckera włożyliśmy, mogą do nas wrócić – bowiem BGK i PIR będą miały pieczę nad tym, jak zostaną rozdysponowane. Tylko że nie ma to większego znaczenia, bowiem w założeniu… i tak powinny one zasilić polską gospodarkę. Do tego bowiem służą te instytucje.
Biorąc pod uwagę dotychczasową działalność PIR, na którą nikt nie ma pomysłu, i o której min. Sienkiewicz wyraził się dość niecenzuralnie podczas rozmowy z Markiem Belką, nie spodziewałbym się spektakularnych propozycji. Po co więc właściwie cała operacja? Dokładnie nie wiadomo, ale coś mi mówi, że chodzi przede wszystkim o to, by w razie czego można było winę za ewentualne niepowodzenie zrzucić na EFIS. Innym wytłumaczeniem może być po prostu chęć przypodobania się Brukseli, poprzez otwarte poparcie dla sztandarowego pomysłu „uniopremiera” Jean-Claude’a Junckera. Biorąc pod uwagę mentalną niezależność działań polskich władz, ta druga opcja jest nawet bardziej prawdopodobna.
Stefan Sękowski