Propozycja rosyjskiego ministra kultury, aby warunkiem postawienia pomnika ofiar katastrofy w Smoleńsku była zgoda na zbudowanie w Krakowie pomnika czerwonoarmistów, zmarłych w 1920 r. w polskiej niewoli, nie jest przypadkowa. Rosja od dawna stara się ze sprawy jeńców uczynić symbol relacji polsko-rosyjskich.
Do końca lat 80. ubiegłego wieku żaden z sowieckich historyków nie interesował się losem żołnierzy Armii Czerwonej, którzy podczas wojny polsko-bolszewickiej dostali się do niewoli. Temat pojawił się, kiedy sowieckie kierownictwo uznało, że trzeba ujawnić prawdę o odpowiedzialności Związku Sowieckiego za wymordowanie polskich jeńców wojennych, internowanych w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. W kwietniu 1990 r. w komunikacie agencji rządowej TASS oficjalnie przyznano, że zbrodni dokonało NKWD na polecenie Ławrentija Berii i jego zastępcy Wsiewołoda Mierkułowa. We wrześniu 1990 r. Główna Prokuratura Wojskowa ZSRR wszczęła sprawę karną o ustalenie faktu rozstrzelania polskich jeńców. Natomiast 3 listopada 1990 r. sekretarz generalny KC KPZR Michaił Gorbaczow nakazał różnym instytucjom sowieckiego państwa przeprowadzenie prac badawczych, m.in. dokumentujących losy jeńców Armii Czerwonej z wojny 1919–1920. W latach 90. w rosyjskiej prasie zaczęły się pojawiać agresywne artykuły, oskarżające Polskę o wymordowanie dziesiątków tysięcy jeńców.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski