Dokładnie 100 lat temu z Turcji nagle „wyparowało” 2,5 mln obywateli: Ormian, Asyryjczyków i Greków. Do dziś pytanie o pierwsze ludobójstwo XX w. w kraju „islamu z ludzką twarzą” jest niewybaczalnym przestępstwem. W przeddzień rocznicy Kościół ormiański dokona kanonizacji swoich męczenników.
Gdy parę lat temu na zaproszenie tureckiego rządu z okazji Roku św. Pawła z grupą dziennikarzy z Europy przemierzaliśmy Turcję wzdłuż i wszerz, uderzające były dwie rzeczy. Po pierwsze łatwość, z jaką pani z ministerstwa kultury, pokazując nam „pamiątki po chrześcijaństwie”, pomijała wątki, które mogłyby wyjaśnić, dlaczego dziś są już tylko pamiątkami. Po drugie zachowanie nielicznych chrześcijan we wschodniej części kraju, którzy ściszali głos lub przerywali rozmowę tylko przy jednym pytaniu: o ludobójstwo dokonane na ich współwyznawcach. Nic dziwnego, jeśli nazywanie tragedii z 1915 roku ludobójstwem grozi więzieniem za przestępstwo „zdrady tureckości”. Władze jeśli w ogóle dopuszczają wspominanie tego „epizodu” sprzed wieku, to co najwyżej w kategoriach „spowodowanego wojną wypędzenia” i „niezbędnego środka bezpieczeństwa”.
Fakty mówią jednak co innego: ok. 1,5 mln Ormian, 750 tys. Asyryjczyków i 350 tys. Greków zginęło, bo etnicznie i religijnie nie odpowiadali szowinistycznej wizji czystej rasowo Turcji. Proces eksterminacji miał miejsce już wcześniej, bo u schyłku XIX wieku, jednak dopiero ideologia tzw. młodoturków nadała mu charakter bardziej zorganizowany. I wojna światowa była tylko „okolicznością sprzyjającą”. W przeddzień 100. rocznicy rozpoczęcia tej morderczej eliminacji (za symboliczny początek uznaje się 24 kwietnia 1915 r.) Apostolski Kościół Ormiański dokona w Armenii zbiorowej kanonizacji 1,5 mln Ormian. Turcja odbiera to jako prowokację. Chociaż rok temu szef tureckiego rządu po raz pierwszy w historii złożył kondolencje wnukom ofiar – co było rewolucyjnym posunięciem – to jednocześnie umieścił tę rzeź w kontekście „trudnego czasu”, pomijając rzecz jasna słowo „ludobójstwo”. Dla Turcji 100. rocznica tej niewyobrażalnej i tuszowanej przez nią do dziś zbrodni jest bardzo niewygodną okolicznością.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina