Coś poszło nie tak?

Czy ofierze Jezusa czegoś brakuje? Dlaczego szatan, choć pokonany, wciąż czyni sporo zamieszania? 
– wyjaśnia ks. Grzegorz Strzelczyk.


Marcin Jakimowicz: Czy coś dwa tysiące lat temu poszło nie tak? Coś się „nie udało”, plan zawiódł? Jezus nie „spłacił zapisu dłużnego”? Wielu chrześcijan żyje tak, jakby nieustannie musieli „płacić”: modlitwami, uczynkami...


ks. Grzegorz Strzelczyk: Co poszło nie tak? Nie przyjęliśmy z miłością Syna, którego Bóg posłał na świat. Czynił to z nadzieją, którą Jezus wyraził w jednej z przypowieści: „Uszanują mojego syna”. Nie uszanowaliśmy. Nie przyjęliśmy miłości za pierwszym razem. Jeśli chodzi o ofiarę Jezusa na krzyżu – „powiodło się” absolutnie wszystko. Dlaczego zachowujemy się tak, jakbyśmy musieli płacić za zbawienie? Największą pokusą, która tkwi w człowieku, jest to, że chcemy się sami zbawić, zapracować, powiedzieć: „Boże, zrobiłem, doszedłem do sprawiedliwości, czekam na nagrodę!”. Nie chcemy być zbawieni – chcemy sami się zbawić. To nie jest jedynie gra słów! Naprawdę trudno przyznać się do bezradności wobec grzechu. Przyjęcie ofiary Jezusa jest przyznaniem się: potrzebuję Zbawiciela. Ktoś musi mnie podnieść.


Czym różnił się grzech uczyniony pięć minut przed ukrzyżowaniem Jezusa od tego, w który wchodzę teraz ze świadomością, że jestem odkupiony? 


Różnica jest ogromna: w Chrystusie mamy przystęp do odpuszczenia grzechów, które dokonało się na krzyżu. Wówczas brama przebaczenia została otwarta na oścież. Każdy może przez nią wejść. Zasłona się rozdarła, a Chrystus – czytamy w Liście do Hebrajczyków – „przez własną krew wszedł raz na zawsze do Miejsca Świętego, zdobywszy wieczne odkupienie”. Raz na zawsze! Brama przebaczenia jest na wieki otwarta. Co to znaczy? Grzech nie ma już nad tobą władzy. W każdej chwili możesz iść do Jezusa po przebaczenie. Pierwszy raz, drugi, trzeci… Ponieważ jednak chcemy być autonomicznymi ludźmi, którzy sami o sobie stanowią, zasadnicze nieporozumienie, z którym spotykamy się w Kościele, dotyczy roli dobrych uczynków. Jest jeden jedyny, czyn, który jest przyczyną zbawienia: to śmierć Jezusa. Nic więcej. To z tego czynu jest zbawienie. Nie możemy tego nijak ulepszyć, poprawić. „Mówimy, że jest usprawiedliwiony »darmowo«, bo nic, co poprzedza usprawiedliwienie, wiara lub uczynki, nie zasługuje na łaskę usprawiedliwienia; jeśli jest łaską, to nie z uczynków, w przeciwnym razie (jak mówi apostoł) łaska nie byłaby już łaską” (Dekret o usprawiedliwieniu, rozdział 8). 


Już Sobór Trydencki stanowił: „Jeżeli ktoś mówiłby, że człowiek może być usprawiedliwiony przed Bogiem na podstawie własnych uczynków, dokonanych czy to dzięki swoim siłom, czy nauce prawa bez łaski Bożej przez Jezusa Chrystusa, niech będzie wyklęty”. 


Jasne, a dalej przeczytamy, że uczynki są odpowiedzią na zbawienie. Jeżeli doświadczyłem przebaczenia, to akt ten zmusi mnie do odpowiedzi, będę próbował odpowiedzieć miłością. Uczynki rodzą się z daru, ale nie prowokują daru!


Czy szatan został na krzyżu pokonany? Oglądając „Wiadomości” czy przechadzając się po oddziale onkologii, można wysnuć inne wnioski 


To, co widzimy, to podrygi. Jeśli odetnie się zwierzęciu ogon, on przez chwilę jeszcze się porusza. Kura z uciętą głową biega przez jakiś czas, robiąc sporo zamieszania. Szatan będzie starał się przekonać nas, że stać go na więcej, że „mecz wciąż trwa”, że toczy się walka równorzędnych sił. To ostatnie kłamstwo, na jakie może się zdobyć. Gdy zaczynamy wierzyć, że demon jest równorzędnym przeciwnikiem Boga, oddajemy mu chwałę i wchodzimy w bałwochwalstwo! „Martwym ogonem” można nieźle oberwać, niemniej pamiętajmy: jest on martwy. Najlepiej odsunąć się na bezpieczną odległość.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Marcin Jakimowicz