Sala samobójców?

Dwa i pół tysiąca gimnazjalistów w jednym miejscu? Na wielkopostnych rekolekcjach? Czy to musi grozić śmiercią lub trwałym kalectwem?

Zaczęło się od solidnej dawki uwielbienia. Niemal 2,5 tys. sceptycznych koszalińskich gimnazjalistów, którzy przyszli 23 lutego na 3-dniowe rekolekcje do wielkiej hali „Gwardii”, zapamięta ten czas do końca życia. Każdego dnia spędzali w hali sportowej aż 5 godzin.

– Zaczyna się zawsze od takiej „gry wstępnej” ze strony młodych. Najpierw udają, że im nie zależy, że nie wiedzą, po co w ogóle przyszli. Potem zaczynają się przyglądać, a kończy się tym, że spotykają żywego Jezusa i otwarcie mówią o tym, czego dokonał – opowiada Magdalena Plucner z koszalińskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji, organizatora spotkania. – Absolutnie najmocniejszą chwilą są świadectwa. Młodzi widzą kolegów, którzy podchodzą do mikrofonu i czasami płacząc, opowiadają o tym, czego dokonał Bóg. Ja ewangelizuję już od 20 lat i na co dzień staram się udawać twardziela, ale gdy po dwóch dniach rekolekcji słyszę opowieści gimnazjalistów, sama zaczynam „pękać”. To wzruszające doświadczenie, całkowicie wynagradzające trud przygotowania. Przykład? Do mikrofonu podchodzi nastolatka i mówi: „Przebaczam swoim rodzicom”. Słucham tego i myślę: „Pewnie nie wypuścili jej na dyskotekę”, ale widzę, że jej koledzy i nauczyciele są niezwykle poruszeni.

I okazuje się, że gdy ta dziewczyna miała 15 lat, urodziła dziecko. Rodzicie postarali się o to, by tuż po porodzie odebrać jej prawa rodzicielskie. Będzie mogła zobaczyć swe dziecko dopiero za 18 lat! Znienawidziła dom rodzinny, zamknęła się w sobie. Na rekolekcjach poczuła dotknięcie Boga, który zmienił jej serce. Podeszła do mikrofonu i powiedziała: „Przebaczam rodzicom”. Wobec takich słów jesteś bezradny. Wiesz, co dzieje się z młodymi, którzy na własnej skórze przekonują się, że Jezus żyje? Można ich posłać w najgorsze rejony świata, a oni będą głosili Dobrą Nowinę – opowiada Magda. – Odsyłamy ich po rekolekcjach do wspólnot. Takie rekolekcje dla gimnazjum to czas wzmożonej duchowej walki. Nie mam wątpliwości, jestem na wojnie. Największa bitwa dokonuje się w kaplicy (to naprawdę nie metafora!), która jest na terenie hali. Modlą się tam nieustannie ludzie z różnych wspólnot. Ksiądz Rafał wczoraj miał chwile, gdy rozpłakał się przed Najświętszym Sakramentem…

– W pewnym momencie ze względu na to, że to doświadczenie charyzmatyczne jest tak mocne, przestaje działać „efekt stada”. Dziś do osobistego przyjęcia Jezusa jako Pana i Zbawiciela podeszło ok. 80 proc. z 2,5 tys. gimnazjalistów. Niezwykle mocne jest dla nich doświadczenie modlitwy wstawienniczej. Podchodziliśmy do niej – opowiadali mi często – jako ateiści, wstawaliśmy jako chrześcijanie. Biskup Edward Dajczak w tym roku nie może być przez cały czas z nami, ale nieustannie mamy z nimi „gorącą linię”. Modli się za nas, błogosławi. Bardzo się ucieszył, słysząc, że ponad 2 tys. młodych oddało serce Jezusowi. Na koniec rekolekcji biskup odprawia dla gimnazjalistów Mszę świętą.

– Przygotowania do tych rekolekcji rozpoczęliśmy już we wrześniu. Co miesiąc spotykał się sztab organizacyjny – opowiada Magda. – Spotykaliśmy się z dyrektorami szkół. Czy był „opór materii”? Oczywiście. To normalne, że spotykamy się ze sceptycyzmem. Obawy budzi zwłaszcza to, że do tej pory takie rekolekcje były w kościele i trwały króciutko. 5 godzin dziennie? Kto to wytrzyma? – słyszeliśmy. Niektórzy nauczyciele podawali przykłady rekolekcji, które trwały… 20 minut. Jeden z dyrektorów, który przed rokiem wyśmiał naszą formułę, tuż po rekolekcjach nagrał filmik, zachęcający innych dyrektorów i nauczycieli do tej formy. Dlaczego? Bo zobaczył, jak wiele one zmieniły w szkole, w życiu uczniów i nauczycieli.

« 1 2 3 4 5 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Marcin Jakimowicz